czwartek, 30 kwietnia 2015

Rozdział XII

Rozdział XII    Wymsknęło mi się..  

30 minut później ,ciepły pokój Asi.
-No i jak tam było na imprezce? –zapytała zaciekawiona Asia.
-A nawet dobrze, poznałam dużo nowych, fajnych osób. –odpowiedziałam.
-A jak Krzysiek? Coś więcej między wami, może? –nie darowała mi takiego pytania.
-Krzysiek u niego dobrze, nawet lepiej….. –zacięłam się nie wiedziałam czy powiedzieć jej o wszystkim, o tym co czuję w głębi serca.
-No mów, mów. Zaczynam się niecierpliwić. –kazała mi kontynuować.
-No powiem ci, ale nie mów nikomu obiecasz mi to? –już chciałam jej o wszystkim powiedzieć, ale musiałam mieć pewność ,że ten „sekret” będzie bezpieczny.
-No oczywiście. –obiecała mi i mnie przytuliła.
-No to walę. –zaczęłam się śmiać. –Tak szczerze to podoba mi się Krzysiek, nie ukrywam z biegiem czasu coraz bardziej. –przyznałam jej się.
-No nie gadaj! Ja już trochę ciebie nie rozumiem! –nie wiedziałam do czego dąży. –Myślałam ,że to Maciek jest tym no wiesz..  –zaskoczyła mnie totalnie!
-Maniek? Nie no, on to tylko przyjaciel. A ty co myślałaś?? –przez nią sama już nie wiedziałam czego chcę..
-No bo ja myślałam ,że to Maciek tobie się podoba i w ogóle a nie Krzysiek ,ale to też dobrze. –powiedziała. Ta to potrafi namącić człowiekowi w głowie.. –To jak z tym Krzyśkiem? Coś planujesz dalej czy wolisz żyć z tym w tajemnicy? –jeszcze takich słów brakowało! Zwątpiłam już sama.
-Nie no ja już sama nie wiem, namąciłaś mi. –zaczęłam się śmiać.
-Ja namąciłam tobie? To ty się w nim zakochałaś i powiedziałaś mi o tym. Teraz się dziwisz? Przecież mnie znasz :P Jutro do niego jedziemy. Ja dopilnuję tego ,abyście byli razem. –zaczęłam się śmiać coraz bardziej.
-Ha ha. To co, teraz zadzwonisz do niego i umówisz nas na kawę, czy co? Zaraz nie wytrzymam tutaj ze śmiechu. –w towarzystwie Aśki czułam się dobrze, byłam coraz śmielsza i otwarta. Widocznie brakowało w moim życiu kilka nowych znajomości, a może też i starych. Może to przez pogodzenie się z mamą stałam się pewniejsza. Brakowało mi jej i to bardzo! Efekty są widoczne, przynajmniej jak dla mnie.
-Nie no nie teraz ,jutro o wszystkim się dowiesz. Nawet nie wiesz jak ja się cieszę! –nie no… Ta jest niemożliwa!  -A może teraz opowiedz mi coś więcej o sobie, a potem ja.
-Jeśli chodzi o mnie ,o moje życie to ,to wszystko trochę skomplikowane jak dla mnie. Nie wiem kiedy to się stało ,ale mój kontakt z rodzicami uciekł. Coś około roku temu w ogóle się nie widywaliśmy tak jakby, wstawałam nie było ich, zasypiałam też ich nie było. Takie moje życie było jeszcze tydzień temu… Ale w niedzielę wszystko się zmieniło na lepsze. Teraz jestem taka no jak to powiedzieć (śmiech) pełna życia. No szczęśliwa. –zakończyłam swój monolog.
-A to już wiem, już nie męczy mnie to dlaczego ostatnio ,na tym pierwszym spotkaniu byłaś taka smutna i w ogóle. To mama ,prawda? –zapytała.
-No trochę racji masz. Pojawiłam się w tą sobotę we Wiśle ponieważ chciałam od niej odpocząć. Ale to jeszcze nic takiego. Bardziej powodem mojego smutku była strata bliskiej mi osoby. –Już chciałam kończyć a wtryniła się kumpela ze swoimi słowami.
-Przykro mi. –przytuliła mnie mocno. –Coraz więcej się o tobie dowiaduję ,ale i tak jeszcze dużo nie wiem.  A mogę wiedzieć kto to taki. Jeśli w ogóle chcesz rozmawiać na ten temat, powiedziałaś, że bliska osoba.
-Mogę tobie powiedzieć, ale nie chcę już o tym pamiętać… Była to Agata moja kuzynka, bardzo dobrze się dogadywałyśmy, była młodsza ode mnie ,ale kontakt miałyśmy bardzo dobry. Zawsze pisałyśmy do siebie po nocach i dzwoniłyśmy. –prawie płakałam, po chwili poczułam ciepłe objęcie. Była to moja przyjaciółka. Zauważyła łzy spływające z mojego policzka, przytuliła mnie.
Rozmawiałyśmy jeszcze długo, po czym poszłyśmy spać.
Ona już zasnęła a ja nie mogłam. Myślałam o Krzyśku i Maćku, namieszała mi ta w głowie. Zawsze sobie mówiłam ,że Maniek będzie moim przyjacielem, to Krzysiek mi się podobał. Przez tą Aśkę nie jestem do końca pewna. Trzeba zaryzykować. Krzysiu taki miły i w ogóle. Podobał mi się.
Następnego dnia, rano przy śniadaniu.
-Wykombinowałaś już coś? –zapytałam Asię.
-No taak. O 12 widzimy się z Krzyśkiem w restauracji tam gdzie ostatnio, tam gdzie wszystko się zaczęło. –Asia wypowiadała wszystkie słowa z entuzjazmem, tak płynnie. Cieszyła się i to bardzo! Chciałam się z nim spotkać. –To będzie romantyczny obiad, w trójkę. -zaczęła się śmiać kontynuując. –Tak wiem, w trójkę. Muszę to wszystko zobaczyć. No wiesz kolejne spotkania mogą być w cztery oczy. –uśmiechnęła się do mnie. Po chwili do kuchni wszedł Marcin , jej brat.
-A wy z czego macie taką bekę? –zapytał, śmiał się z nas. –Nie ma to jak mnie obudzić o 11 rano w niedzielę po imprezie. Dziękuję!! –po tych słowach oby dwie wybuchnęłyśmy śmiechem.
-No wiesz, tyle się dzieje w mieście… Tak wyszło. –powiedziała Aśka.
-Dzieje się ,oj tak! –powiedziałam.
-Szykuję się nowa para w mieście. –rozkręciła się kobieta.
-Ty..! Ciii, Już nie gadaj tyle. –zaczęłam się śmiać.
-Ooo! Zaciekawiłyście mnie! –powiedział siadając do nas, do stołu.
-No dobra.. Aśka gadaj. –pozwoliłam jej się odezwać :P
-Ha ha! No więc tak… Powiem tak.. Alicja ,Krzysiek :P –czemu ,aż tak dużo powiedziała???
-Już wszystko wiesz, no dobrze. –powiedziałam.
-Oooo! Mój kumpel ,ale ma branie! Wow! –zazdroszczę mu już takiej dziewczyny. –puścił do mnie oczko, a ja? No tak jakby zawstydziłam się.

Nie mogłam się doczekać!! Jeszcze półtora godziny i idziemy na randkę?? Ha ha.. W trójkę. (śmiech) Nie wiedziałam trochę jak się tam zachowywać, co w ogóle będzie mówić.. No nie wiem.. Wszystko przede mną. 

*                *              *                 *                *
Przepraszam ,że tak późno.. Ale tak jakoś wyszło. 
Czasu nie było wcześniej usiąść przed laptop i coś wstawić.
No to kolejny rozdział za nami. 
Podobał się??
Czekam na komentarze, tak jak pisałam pod poprzednim postem.. odwołuję się do tego!
Wracając do rozdziałów, ciągu dalszego. Co chcecie w następnym rozdziale?? Będzie wasz :P Będą tam wasze pomysły, czy się im uda czy nie.. Czy w ogóle chcecie ,żeby tak było, że oni razem.
Udzielajcie się!
Zapraszam :)

wtorek, 28 kwietnia 2015

Rozdział XI


Rozdział XI  Nie myślałam ,że on może taki być.

Niecały tydzień później, sobota 13.30.
Wreszcie maturę mam za sobą!
Nie ukrywam, nie było ,aż tak źle. Matematyka najprostsza. Oby wyniki też były dobre.
Do wyjazdu miałam niecałą godziną, a ja jeszcze nie wiedziałam w co się ubrać. Wypadało by dobrze wyglądać.
Jeśli chodzi o sukienki to trudny wybór w mojej szafie.. Przeważają ubrania sportowe. Nie ma tam za dużo takich ubrań, nie lubię za bardzo w takich chodzić.. To nie wygodne i w ogóle, nie przypadły mi takie rzeczy do gustu. Najlepiej to ubrać jakieś dresy, trampki, luźny T-shirt i zestaw idealny.
No ,ale cóż, mama nie pozostawiała mi wyboru : sukienka i szpilki. Nie lubiłam tak wychodzić do innych ludzi…
Po chwili do mojego pokoju weszła mama:
-A ty jeszcze się nie szykujesz? 30 minut i jedziemy. –była lekko zła na mnie… Ona gotowa stała w progu drzwi a ja leże na moim miękkim łóżku i nie wiem co robić.. Trochę dziwne.
-Nie mam zielonego pojęcia w co się ubrać.. –mój wzrok zmierzył dużą szafę stojącą niedaleko drzwi.
-Ty już sobie nie żartuj. Kobiety zawsze tak mówią, a jak dochodzi co do czego to wyglądają najlepiej. –zaczęła się śmiać.
-No ,ale mamo! Weź ty mi coś wybierz…  -ja także zaczęłam się śmiać. Mama otworzyła szafę a z niej sięgnęła granatową sukienkę po czym się uśmiechnęła do mnie.
-Tą?? –zapytałam z niedowierzeniem ,a ta się uśmiechnęła. –No dobra i tak chyba nie mam innego wyjścia.. –wzięłam ją od niej.
-No nie masz… -po swoich słowach wyszła z pokoju ,abym mogła się spokojnie ubrać.
25 minut później, wymalowana, ubrana pojawiłam się na dole. Byłam już gotowa. Odłożyłam torbę w której miałam piżamę ,kosmetyki i rzeczy na drugi dzień.
-A gdzie buty??! –krzyczała z salonu mama. Spojrzałam na swoje nogi na których znajdowały się szmaciane trampki. –Chyba o czymś zapomniałaś córeczko. –dodała.
-No może.. Ale jakie mam inne ?? –nie lubiłam za bardzo takich wyjść, to szykowanie najgorsze!
-No tam z tyłu w szafie są te twoje czarne szpilki co miałaś na studniówce. Chyba..
Od razu zerwałam się ,aby je poszukać. Nie chciałam mieć kolejnych kłopotów.
3 godziny później.
Była już prawie 18. Na szczęście nie spóźniliśmy się. Punkt szósta tata zadzwonił do drzwi państwa Leji. Otworzył je Krzysiek, Przez chwilę stał w milczeniu, nie wiedział co jest grane. Widocznie po jakimś czasie zajarzył… Mina niedopisania! Zamurowało go.. Nic mu nie pisałam ,że będę u niego gościem, chciałam zrobić mu taką „niespodziankę”. Jego pierwsze słowa to:
-Co ty tutaj robisz?? –zostały one skierowane do mnie. Wypadało by się kulturalnie przywitać na początku a nie z takim tekstem na dzień dobry wyjeżdżać. Mama z tatą zaczęli śmiać ,tak jak i ja sama. Sytuacja dziwna.. Zaskoczyłam chłopaka.
-No razem z rodzicami przyjechałam na urodziny twojej mamy, wiesz co, długa historia. Potem ci opowiem. –chyba się nie spodziewał takiego gościa jak ja.
-No dobra. Potem się pośmiejemy. –zaczął się śmiać. –No to tak w ogóle Dzień Dobry. Przepraszam ,ale zadziwił mnie widok Alicji tutaj. Zapraszam do środka. –rodzice weszli pierwsi a ja jeszcze stałam na dworze z Krzyśkiem.
Na przywitanie pocałowałam go w policzek i przytuliłam, po czym my też weszliśmy do domu, raczej do salonu zapełnionego nieznajomymi dla mnie ludźmi. Tam przywitałam się z domownikami i resztą gości. Najgorsze to.. nikogo nie znałam. Dziwne uczucie. Wszystkie oczy skupione właśnie na tobie, nie wiedziałam jak się zachowywać.
Po pysznym torcie urodzinowym razem z Leją, jego kuzynem i dwoma kuzynkami poszliśmy na górę do jego pokoju. Co można powiedzieć o tym pomieszczeniu?? Miejsce dla typowego sportowca.
-A mówiłem ci może już ,że ślicznie wyglądasz? –spojrzał się na mnie i uśmiechnął sympatycznie.
-Nie nie mówiłeś, ale dziękuję. –odwzajemniłam się szczerym uśmiechem. –A może tak przedstawił byś mi swoje kuzynostwo? –zaproponowałam, chciałam poznać nowe osoby.
-Te dwie małe rozrabiaki to Agatka i Kasia. –Agata…. Zamurowało mnie trochę. Myślałam ,ze to mi przeszło ,ale jednak to imię będzie we mnie na zawsze.. –Są one bliźniaczkami, o ile się nie mylę to w czerwcu 7 kończą 5 lat. –dodał. –A no właśnie jeszcze Tomek. Jest w twoim wieku ,chyba.
-A okej. To miło mi was poznać.
-To jak z tą historią? –zapytał, chciał ,abym zaczęła mu opowiadać.
-Przyjechałam z tej Wisły, weszłam do ogrodu a tam moi rodzice siedzą z gośćmi.. Nie znałam ich ,ale z biegiem czasu dowiedziałam się ,że to są twoi rodzice. Ja to ja.. zawsze dążę do celu, musiałam się dowiedzieć skąd moi rodzice znają twoich. Wyszło z tego wszystkiego na to ,że znają się od młodzieńczych lat. –zaczęłam się śmiać po czym on też.
-Bo ja właśnie tydzień temu miałem przyjechać tam do Zakopanego, nie wiedziałem do kogo, ale upiłem się w tą sobotę i rodzice mnie nie zabrali. Stwierdzili ,że nie jestem w najlepszym stanie i w ogóle.. –kontynuował swój śmiech.
-Wiem ,wiem. Twoja mama opowiadała.
4 godziny później.
Wszyscy goście już pojechali, zostaliśmy tylko my. Wszyscy siedzieliśmy na dole w salonie.
-A wy skąd się znacie? –zerwała się z pytaniem mama Krzyśka.
-Tydzień temu w sobotę się poznaliśmy, to właśnie przez Alicję nie byłem w stanie z wami jechać do Zakopanego w gości… -przerwałam mu.
-No co przeze mnie?? Nie trzeba było tyle pić! –zaczęłam się śmiać.
-No gdyby nie ty to byśmy się wszyscy nie spotkali. Nie budziłby mnie SMS o 5 rano od Maćka czy idę na spotkanie bo chcę ,aby jego przyjaciółka wyszła na ludzi. –po tych słowach wszyscy zaczęli śmiać.
-No to już wiem jak mój synek poznał taką śliczną dziewczynę, ale to jak.. Jesteście parą? –jego mama jest nie możliwa!  No tak jak on..
-Nie nie jesteśmy. –odpowiedziałam. Po chwili przerwał mi sportowiec.
-No jeszcze. –zakrztusiłam się wodą. Zaskoczył mnie, no i to nie pierwszy raz. Możliwe ,że to dla żartów, wypił trochę.
-Nie ukrywam, ale taką synową fajnie było by mieć. –dodała mama Krzyśka.
-Dobrze zapamiętam to. Dziękuję. –odpowiedziałam na jej komplement.


Rozmawialiśmy ,śmialiśmy się jeszcze długo. Straciliśmy poczucie czasu. Na zegarze pojawiła się 23. Czas wracać. Jeszcze Aśka zaśnie i nie będę miała gdzie spać! 


*                *                 *                 *               *                   *
11 rozdział też za nami.
Słuchajcie! 
Czytacie bloga ,ale nie zostawiacie śladu po sobie! Wchodzicie ,czytacie i na tym się kończy! Brak śladu! Może jakiś komentarz, uwaga. Przy dalszym pisaniu to się przydaje!
Czytasz - Motywujesz!
Mówi się, że czytanie własnego autorstwa przez inną osobę motywuje. No taka prawda!  No, ale bez śladu!  

niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział X

Rozdział X   Musiałam tak postąpić..

Po odjeździe gości razem z mamą posprzątałam po kolacji.
-Mamo słyszałaś co się stało? –zapytałam ,na myśli miałam samobójstwo Agaty…
-Jeśli myślimy o tym samym to tak… Przykro mi. –podeszła do mnie po czym mnie przytuliła.-Wiem, że jest Ci bardzo przykro z tego powodu, ale nie możesz się załamywać w tego powodu. Musisz pokazać, że jesteś silna. Zaprzyjaźnij się z kimś..  To pomoże! -radziła mi mama. Byłam, aż zdziwiona! Że ona chce mi pomóc...  Chce dobrze dla mnie.  Nie chciałam się tym jeszcze tak cieszyć bo przecież może to być tylko Dobra mina do złej gry!
-Wiem, wiem.  A teraz pytanie. Nie chcę przeciągać.. Wolę prosto z mostu.  Skąd znasz państwo Leję? - nie mogłam tak zostawić tego tematu...
-Starzy, dobrzy znajomi.  A co cię tak interesuje? -trochę myślałam nad odpowiedzią.
-Wychodzi na to, że ich syn to mój znajomy. Wczoraj byłam we Wiśle na mieście i się poznaliśmy. Miły chłopak. –bardzo go lubiłam nie ukrywam, chłopak potrafi rozruszać towarzystwo.
-Ooo..  Córciu to dobrze, że się z kimś zapoznałaś, wyjdzie ci to na dobre.  Nawet dobrze się składa, ponieważ dostaliśmy zaproszenie,  za tydzień wybieramy się w trójkę na urodziny pani Bogusi.  Mam nadzieje, że pojedziesz razem z nami. -tak szczerze to ucieszyłam się na to zaproszenie. Rodzice Krzyśka są naprawdę mili i sympatyczni,  a sam Krzysiek brak słów. Człowiek z humorem.
-Z wielką chęcią z wami pojadę. A jeśli z powrotem już po urodzinach to mogłabym nocować u Asi? - z chęcią pojadę na urodziny, ale z powrotem nie chciałam już wracać z rodzicami. Wolę zostać na noc u Asi.
-U Asi?  Nie znam, no, ale jak chcesz to proszę. Tylko jeszcze musiałabym porozmawiać z jej mamą. - dobrze, że się zgodziła...
-Dziękuję bardzo! -przytuliłam ją w ramach podziękowania.
Byłam szczęśliwa jak nigdy!  Wszystkie smutki odeszły, teraz cieszyłam się tym co wydarzy się w sobotę we Wiśle! Od razu pobiegłam do mojego pokoju. Chwyciłam telefon do dłoni i wybrałam numer do Aśki.
-No hej. - odebrała od razu.
-Hejka. Jest sprawa. - zaczęłam.
-Gadaj, gadaj!  Nie wiem co knujesz, ale nie mogę się doczekać. - zaczęła się śmiać.
-No więc tak.. W sobotę jestem we Wiśle. Nie zgadniesz..  Moi rodzice znają rodziców Krzyśka!  Jadę z nimi na urodziny pani Bogusi właśnie. Z powrotem nie chcę z nimi wracać do domu i jest sprawa.. Przenocujesz mnie?
-Z wielką chęcią!  Przynajmniej poznam ciebie bliżej. -ponownie zaczęła się śmiać. Miała dobry humor jak zawsze!  To trzeba w ludziach doceniać. Cały czas uśmiechnięty człowiek, może w sercu czuje coś innego, ale pokazuje ludziom jaki ten świat może być piękny!
-To do soboty kochaniutka. Prześlesz mi SMS-em numer swojej mamy ,żeby moja mogła z nią pogadać??
-No jasne. Zaraz wysyłam. –w jej głosie można było usłyszeć tylko radość, nic więcej!
-Do usłyszenia.
Po moich słowach rozłączyłam się ,teraz tylko czekałam na wiadomość od niej z numerem telefonu jej mamy. Po chwili doszedł. „784 783 060” Szybko pobiegłam do mamy, aby przedzwoniła do pani Kasi. Mam 17 lat a zachowywałam się tak jak 12-latka oczekując na werdykt rozmowy, czy się zgodziła czy nie. Trochę się stresowałam, no tak jak kiedyś :P Mi to chyba nigdy nie minie!
Po 5 minutach konwersacji:
-I jak , jak? –normalnie jak głupia, było to do nieopanowania!
-Zgodziła się. Wiesz co?
-Że co ,że co?? –zadziwiła mnie…
-Przypominasz mi kogoś.    Małą Alicję. Zawsze tak się zachowywałaś jak dzwoniłam do czyjejś mamy w sprawie nocowania. –uśmiechnęła się do mnie. Nawet ona to pamięta?! –Nie zmieniaj się, proszę. Zostań taka jaka jesteś.. –zaskoczyła mnie tymi słowami, czyżby
-Pamiętasz? Nie wierzę…  -tak trochę dziwnie.. jeszcze parę dni temu krzyczała na mnie tylko ,kłóciłyśmy się. Jaka poprawa! Aż nie możliwe.. Ale prawda jest taka, jak się czegoś  chce to trzeba się starać to zrealizować. Może ona chciała to wszystko odbudować.. –Jeszcze w piątek tylko byś krzyczała na mnie, a teraz co? Przed gośćmi chwaliłaś mnie ,a w piątek wyśmiałaś ,że gram w piłkę nożną.. –nie dawało mi to spokoju. Taka miła i w ogóle, tak jak kiedyś… Nawet nie wiem kiedy to wszystko się tak zmieniło.. Jeszcze rok temu byliśmy szczęśliwą rodzinką. Jeździliśmy razem w trójkę na wakacje a teraz? Siedzę sama w tym wielkim domu, nie mam nic do roboty pomijając piątki. Teraz szkołę skończyłam od jutra matura. Naprawdę nie wiem… jeszcze nie dawno wszystko było okej. To stało się tak szybko!


-No wiem córeczko, przepraszam cię za to z całego serca. Nie chciałam ,żeby to tak wyszło. Chcę ,aby było tak jak kiedyś. Nie chcę teraz ci tak mącić w głowie przed tymi maturami, musisz je napisać. Przepraszam cię ,naprawdę! Brakuję mi ciebie. Tak, taka jest prawda. Nie mogę się z tym pogodzić ,że tak ciebie zaniedbałam. –pogodziłyśmy się. Bardzo mi na tym zależało. Jeden problem z głowy. Na maturę przyjdę z czystym sumieniem, nic nie będzie mi przeszkadzać przy pisaniu. –Przepraszam. –prawie się rozpłakałam, no i ona też. Przytuliłam ją mocno. Brakowało mi jej ramion ,nie ukrywam. Tego matczynego ciepła. Niech mnie już nie opuszcza.


*             *               *                  *              *                      *
Przepraszam, przepraszam! 
Czasu miałam mało, obowiązki, szkoła rodzina. Ciężki weekend.
Wiem rozdział miał być wczoraj.. Ale mnie nie było cały dzień w domu.. Dopiero dzisiaj godzinę temu się za niego wzięłam. Najgorszy tydzień. 
Rozdział ten jest krótki ,ale nie chciałam was zawieść więc jest to co jest.
Przepraszam ,przepraszam... Mam nadzieję ,że więcej razy się już to nie zdarzy.

czwartek, 23 kwietnia 2015

Rozdział IX

Rozdział IX   Czy to miało tak być..?
W samochodzie siedziałam z przodu obok kierowcy czyli Maćka. A z tyłu siedział Kuba, można było nawet powiedzieć ,że ten leżał. Jak tu wytrzymać z takimi dwoma Kotami??!  Plastikowe opakowanie także miało swoje miejsce w środku transportu, najważniejsze ,że było bezpieczne przy takich łakomczuchach. Po godzinie jazdy zatrzymaliśmy się na stacji paliw. Poszliśmy kupić sobie kawę do słodkości które upiekła nam babcia. Po zakupieniu ciepłych napojów usiedliśmy przy stoliku. Kubie ,aż się uszy trzęsły kiedy otwierał pudełko. Widocznie miał wielką ochotę na coś słodkiego, nie tylko on! Babcia upiekła czekoladowe babeczki. Moje ulubione! Ta to nas kocha! Chłopcy je jedząc tylko chwalili moją babcią. Naprawdę im się nie dziwiłam, były pyszne jak zawsze!
-Ta twoja babcia to ma talent, nigdy nie jadłem nic lepszego! Nawet deser u prezydenta nie był taki dobry.! –chwalił ją Kuba, dziwne.. Czyżby moja babcia najlepsza?? Tak!
-A wasza mama tak nie piecze? –zapytałam oby dwóch.
-Mama? Piecze.. Ale twoja babcia przebije wszystko! –krzyknął Maciek.
Nagle zadzwonił telefon Mańka. Spojrzał na niego i się uśmiechnął. Po chwili odebrał ,po czym zrobił na głośno mówiący:
-No hej, hej. Czemu minie powiedzieliście ,że już nie ma was we Wiśle? –był to lekko zdenerwowany Leja.
-Czas najwyższy wracać do domu.. Jutro szkoła, studia. Takie życie :D –odpowiedział młodszy z braci Kot.
-A z kim ty tam jedziesz?
-Z Kubą i Alicją wracamy. A co?
-Znajome głosy słyszę. –zaczął się śmiać. –Ty powiedziałeś z Alicją? Z moją dziewczyną? Ja o niczym nie wiem! –powiedział ze śmiechem ,ale było słychać w głosie jego zazdrość. Maniek dziwnie się na mnie spojrzał.. Czyżby uwierzył w jego słowa? Ja nie wiedziałam jak na to zareagować.. Czy się śmiać czy też może udawać ,że nic nie słyszałam. Przecież ja nie byłam jego dziewczyną, on sobie coś ubzdurał.. No fakt ,u niego procenty jeszcze dawały znaki.
-Ha ha.  Jesteśmy jakieś 5 kilometrów za Nowocią. Możesz wpadać :P –wszyscy zaczęliśmy się śmiać, a on się rozłączył.
-Co to miało być? –zapytał się mnie Maniek, tak jakby i ten też był zazdrosny.
-No właśnie sama nie wiem… -zaczęłam się śmiać z Krzyśka.
-Znam go, jak się przyczepi do kogoś to tak łatwo nie odpuści. –uśmiechnął się do mnie miło. –No to jak? Jedziemy?
-Ja już chcę do domu! –krzyknął Kuba.
Poszliśmy do samochodu. Po 10 minutach jazdy najstarszy pasażer zasnął. Jeszcze połowa drogi przed nami.. czyli coś około 1 godziny. Z Maćkiem jeszcze długo rozmawiałam. Nie wiem jak to się stało ,ale w pewnym momencie zasnęłam.
Obudził mnie głos Maćka:
-Budzimy się. Jesteśmy już na miejscu. –staliśmy samochodem przed moim domem, to 70 kilometrów było już za nami.
Chciałam już wysiadać z samochodu ,ale zauważyłam na swoim ciele czyjąś bluzę, pewnie Maćka.
-To chyba twoje. –uśmiechnęłam się do niego po czym oddałam mu ubranie. –Dziękuję za podwózkę. –Maciek odwzajemnił się uśmiechem.
-A nie ma sprawy, polecam się przyszłość.
Wysiadłam z samochodu, a Maniek za mną. Widocznie to on chciał mi sięgnąć moją torbę z bagażnika.
-No to zobaczenia. –mówił podając mi moją torbę z ubraniami.
-No papaśki. –pocałowałam go w policzek na pożegnanie.
Zabrałam swoje rzeczy i poszłam w stronę domu. Otwierając drzwi bałam się reakcji rodziców. Przez ten weekend tak jakoś zaczęłam zwracać na nich uwagę, z lekka to dziwne… Wchodząc dalej do domu na korytarzu ściągnęłam swoje buty i poszłam dalej. W salonie nikogo nie zastałam, ulżyło mi. Poszłam do swojego pokoju odnieść torby. Następnie zeszłam na dół do kuchni ,aby coś wypić. Otworzyłam lodówkę, zadziwiające było to ,że nie było mnie prawie 3 dni a lodówka pełna.. Czyżby ktoś oprócz mnie jeszcze w tym domu dbał o to ,żeby było co jeść? To zawsze ja chodziłam do marketu ,aby uzupełnić naszą lodówkę. Z tego powodu było od koloru do wyboru. Wzięłam do dłoni maślankę truskawkową po czym udałam się do ogrodu, na świeże powietrze. To co tam zastałam zmieniło mój humor.. Zawstydziłam się trochę. W altanie siedzieli moi rodzice z gośćmi, z jakąś panią i jej mężem, na to wychodziło… Co to za sytuacja?? Wychodzę do ogrodu pijąc maślankę z kartonika.. Niezręczna sytuacja.
-Dzień dobry. –powiedziałam do wszystkich zakręcając kartonik z mlekiem.
-No witaj córeczko. –odpowiedziała mama. A po chwili reszta.
-Chodź tutaj usiąść do nas. –zaprosił mnie tata. Nie odmówiłam, razem z nimi usiadłam przy wspólnym stole.
-Więc tak, to jest nasza córka Alicja. –przedstawiła mnie mama gościom. –Córciu, to jest pani Bogumiła i pan Tadeusz, państwo Leja. –zamurowało mnie! To rodzice Krzyśka??!  Podobieństwo jest, wszystko możliwe!
-Miło mi. –odpowiedziałam.
Mama przez cały pobyt gości mnie chwaliła. Opowiadała o klubie w którym gram. Może jednak zrozumiała ,że to jest dla mnie ważne. Po jakimś czasie rozmowy wyszło na moje. Nie myliłam się, to byli rodzice Krzyśka. Nawet mówili ,że miał tutaj z nimi przyjechać ,ale wczoraj zaszalał z znajomymi.  Wszystko się zgadzało!

Jak to możliwe w ogóle??? Najpierw moja babcia ,zna skoczków. A teraz moi rodzice? Skąd oni znają rodziców Krzyśka?? Przez tą znajomość z Maćkiem coraz więcej na swojej drodze spotykam „zagadek”. Co jeszcze mnie może spotkać?? 

*                *                   *                 *                   *                     *

Rozdział pisany tak na szybko :) Weny za bardzo nie było :)
Zobaczymy co dalej.  Życzcie mi weny bo do pisania jest potrzebna bardzo!
Czytasz-motywujesz! 

wtorek, 21 kwietnia 2015

Rozdział VIII

Rozdział VIII  Nie spodziewałabym się tego po niej :D
Spałam jak zabita!
Rano obudziłam się dopiero o 11. Trochę pospałam.. Jeszcze 2 godziny i niedzielny obiad. Ogarnęłam się i zeszłam na dół przygotować sobie małe śniadanie. Gdy schodziłam po schodach usłyszałam dzwonek mojego telefonu, ktoś do mnie dzwonił. Szybko pobiegłam zobaczyć kto próbuję się do mnie dodzwonić. To był Maciek. Odebrałam telefon od niego.
-No cześć, jak się czujesz? –zapytał mnie, było słychać ,że on czuję się lepiej.
-No hej. U mnie dobrze, trochę pospałam :P A jak tam u was?
-Dzisiaj wracamy do domu. Zabierasz się z nami?
-No mogę, a kto w ogóle to kto jedzie?
-No ja i Kuba :D
-Mam jeszcze kilka pytań –zaczęłam się śmiać. –A o której?
-Chyba tak jakoś o 16. Przyjedziemy po ciebie.
-Okej. Do zobaczenia.
Odłożyłam telefon na komodę po czym udałam się do kuchni. W salonie zauważyłam siedzącą babcię w swoim dużym ,fioletowym, ciepłym fotelu. Postanowiłam podejść do niej się przywitać. Uśmiech nie schodził twarzy babci, można było powiedzieć ,że nawet się śmiała.. Z czego? Ze mnie :P
-Cześć Babciu. –pocałowałam ją w policzek na Dzień Dobry.
-No cześć wnusiu. Widzę jak ciebie chłopacy wczoraj urządzili :P –śmiała się ze mnie.. Wcale jej się nie dziwiłam, ponieważ widok nie był najlepszy :P Miałam podkrążone oczy i wyglądałam tak jakbym nie wiadomo ile wypiła.
-Ha ha! Myślałam ,że nie będzie tak źle dzisiaj ze mną.
-Nie przejmuj się, przejdzie! Będziesz jeść śniadanie jeszcze czy od razu bierzemy się za obiad, co?
-Obiady u ciebie są najlepsze! Ale chyba jeszcze sobie zjem szybko jogurt, padam! –zaczęłam się śmiać.
Po tych słowach poszłam do kuchni po jogurt, nawet możne powiedzieć ,że pobiegłam. A babcia cały czas się ze mnie śmiała. Wybór jogurtów był ogromny, jak zawsze! Lodówka u babci zawsze pełna, od koloru do wyboru :D Zawsze tak sobie mówię stojąc przed nią. Postanowiłam ,że wezmę jakiś lekki, czyli jogurt naturalny. Nie no.. Tak szczerze to zachęciło mnie opakowanie.. „Nie oceniaj książki po okładce”. Ale ten akurat był pyszny! Już po 2 minutach pojawiłam się z powrotem u boku babci. Byłam już gotowa do pracy przy obiedzie.
-No to jak? Co upichcimy ?  -wypytywałam się babci. A tak szczerze to miałam ochotę na jakąś rybę, sałatkę no i ziemniaki.
-Wczoraj sięgnęłam z zamrażarki łososia. Co ty na to? –był to strzał w dziesiątkę! Moja starsza kobietka wie co dobre!
Szybko zabrałyśmy się do pracy. Wspólnie ustaliłyśmy kto co robi. Babcia była odpowiedzialna za sałatkę ,taką wiosenną z warzywami między innymi :sałata ,ogórek zielony ,rzodkiewka i inne. A ja za resztę. Na początku zabrałam się za obieranie ziemniaków, następnie zaczęłam je gotować. Po wstawieniu kartofli wzięłam się za łososia. Moja ryba! Prosta w przygotowaniu no i szybko, a w dodatku najsmaczniejsza. Posypałam plastry ryby : bazylią ,przyprawą do ryby i szczyptą soli, co za dużo to nie zdrowo :D Na koniec trochę soku z cytryny. Wyglądał smakowicie, a on jeszcze surowy :P Miałam lekkie problemy podczas jego przygotowywania co zauważyła babcia.
-Ty jakaś nieobecna jesteś ,taka zakręcona. Nie wiesz co masz robić. –cały czas na jej twarzy gościł wielki uśmiech. Nie wiedziałam co jest ze mną.
-Ja? Nie możliwe –zaczęłam się śmiać.
-Chyba ktoś tutaj się zakochał. –dobry humor dzisiaj jej dopisywał, jak nigdy!
-Na ile wstawić tego łososia do piekarnika? –zapytałam jej ignorując jej poprzednią wypowiedź.
-Oj Ala, Ala.   Na 180 stopni, na termobieg i za 20 minut będzie gotowy. –mówiła to z taką radością, szczęściem.
-Dziękuję. –pocałowałam ją w policzek ,po czym włożyłam łososia do nagrzanego piekarnika.
Nakryłam stół do obiadu ,a następnie wyręczyłam babcię z kilku rzeczy i to ja wszystko pozanosiłam do stołu. Gdy wszystko już znalazło się na swoim miejscu ,we dwójkę usiadłyśmy do posiłku.
-No to smacznego –powiedziałam do niej z uśmiechem na twarzy.
-Dziękuję i nawzajem. Tak się napracowałyśmy ,że na pewno będzie nam smakować.
Zabrałyśmy się za jedzenie, zapadła cisza. Wszystko było pyszne! Mimo mojego dzisiejszego rozkojarzenia łosoś rozpływał się w ustach tak jak powinien. Lekka nuta cytryny, Bajka! Lubię robić w kuchni, a najbardziej to chyba przygotowywać jakieś desery :p
-Czeka nas długa rozmowa. –zaczęłam się śmiać.
-Naprawdę? –powiedziała z lekkim śmiechem.
-Bardzo ciekawi mnie to ,skąd znasz chłopaków. Bo oni mówią ,że znają ciebie bardzo dobrze, a jak się zapytałam Maćka lub Krzyśka to zaczęli się śmiać i twierdzili ,że to długa historia. Wytłumaczysz mi to? –byłam lekko zła na nią, że wcześniej nie powiedziała mi o tym…
-No tak ,długa historia. Jeśli się nie mylę to było to w zeszłym roku w styczniu. Pamiętasz? Dziadek zawsze chodził na skoki, był przyjacielem Tajnera. Parę dni przed pucharem świata tutaj we Wiśle w skrzynce do listów leżało zaproszenie. Było ono dla mnie, dostałam je od pana Apoloniusza. Zostałam zaproszona na skoki. Tak się wszystko zaczęło. Oczywiście poszłam :D Tam wszystkich poznałam. Nie spodziewałam się ,że dziadek był lubiany przez skoczków. Mnie też chcieli poznać. Np. jak były tutaj jakieś zgrupowania to ja zawsze przychodziłam do chłopców z jakimś obiadem. Miło mi było spędzać z nimi czas. Ja osobiście wiedziałam ,że dziadek chodził tam na skoki i ,że trzymał się z Tajnerem ,ale reszty to już nie wiedziałam. –opowiadała to z taką radością. Było widać ,że lubi chłopców i ich szanuje.
-Aaa! To taka historia. –nigdy nie spodziewałabym się takiego czegoś po niej.
-A teraz ja mam pytanie do ciebie. Czyś ty mi się czasem nie zakochała? –zamurowało mnie to pytanie, chociaż od wczorajszego dnia jakoś inaczej patrzę na świat. Może to Maciek zmienił ,a może Krzysiek?
-Ja babciu? Ciekawe w kim?! –zaczęłam się śmiać.
-No Maciek wnusiu. –było po niej widać ,że bardzo tego chciała, abym ja i Maciek byliśmy razem.
-Maciek? On jest tylko moim przyjacielem nic więcej. –po moich słowach jej mina zmieniła się w ułamku sekundy.. Zrobiła się smutna. Ona chciała tylko mojego szczęścia ,ale miłość nie sługa… -A właśnie bym zapomniała. Około 16:30 przyjedzie po mnie Maciek i wrócimy do Zakopanego. –chciałam „zmienić” temat.
-Dobrze ,dobrze.
Porozmawiałyśmy jeszcze trochę. Główny temat to : Maciek. Nie znałam go za długo.. 3 dni :D Ale znałam go wystarczająco dobrze. Z tego co mówiła o nim babcia to wydawał się idealny! Wypytywała mnie także o wczorajszy wieczór ,po czym pojawił się kolejny temat: Krzysiek. Miałam tych dwóch pełno w głowie……… Prawda taka: Maciek-przyjaciel , Krzysiek-może coś.
Dochodziło do godziny 16 a już usłyszałam dzwonek do drzwi, pobiegłam je otworzyć. W progu drzwi stał Maciek, przyjechali już po mnie.
-Tak szybko!  -byłam wściekła na niego, że przyjechał tak wcześnie. –Wchodź do środka zaraz będę gotowa.
Pobiegłam na górę po rzeczy a Maćka zostawiłam z babcią na dole. Już po pięciu minutach stałam w progu salonu ,aby pożegnać się z babcią. Na plecach miałam wielką torbę.
-No to ja już jestem Gotowa! –krzyknęłam.
-I na co było tyle złości? –śmiał się ze mnie Maciek.
-Ale to dla ciebie śmieszne ,naprawdę..
Pożegnałam się z babcią. Chciałam już wsiadać do pojazdu a tu nagle:
-Czekajcie jeszcze! –była to babcia ,wzięła się nie z gruszki ,nie z pietruszki! W dłoniach trzymała pudełko. Znając babcię to coś słodkiego na drogę. –Macie tutaj jeszcze coś na osłodzenie drogi. –jak ja dobrze znam tą moją babcię. Maniek kiedy brał od niej to pudełko cieszył się jak małe dziecko! Chyba nie tylko ja wiedziałam ,że jej wypieki są przepyszne! Mistrzyni kuchni to właśnie ona!


Życzyła nam jeszcze bezpiecznej i miłej drogi. 

*                      *                       *                         *                     *      

8 Rozdział jest!
Życzę wszystkim trzecio gimnazjalistom powodzenia na tych 3-dniowych egzaminach! Trzymam za was wszystkich mocno kciuki! 
Kolejny rozdział pojawi się na blogu za dwa dni tak jak zawsze :) 
Zapraszam!

niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział VII ♥

Rozdział VII    Krzysiek..
Nie wiem jak ,kiedy, minęło ,aż tyle godzin. Na zegarku pojawiła się 23. Byłam w szoku.! Było tak miło a tu już trzeba było wracać… Po zapłaceniu rachunku wyszliśmy na dwór.
-No to my musimy iść na Bielanową. Trafisz na osiedle? –zapytał Maniek. Ja tam daleko nie miałam gorzej z nimi.
-Jakie osiedle.? –zapytał zaciekawiony Leja. Chyba on ze wszystkich chłopaków wyglądał najlepiej..
-Na Uścieńków. A co.?
-Krzychu też tam mieszka.. –Powiedział ledwo trzymając się na nogach Biegun. Wyglądał naprawdę marnie.. Wykończyli się biedaczyska.. Tylko ja i Aśka takie normalne.
-No właśnie.. Idź z Krzysiem. –powiedział Maciek.
Pożegnaliśmy się. Trochę nam to zajęło.. Kuba ze mną to jakieś pięć razy się pożegnał. Wycałował i utulił… Ciekawe co na to Aneta (śmiech). Alkohol robi swoje… Chłopacy razem z Asią poszli w stronę Bielanowej a ja z Krzyśkiem poszliśmy na północ czyli na osiedle.
-Ty to już coraz lepiej wyglądasz. –mówiłam do niego idąc. Jego stan poprawiał się na lepsze a wraz z tym humor także.
-No wiesz dla mnie te parę drinków to nic.. Tylko 10 to prawie norma.. –Humor poprawiał mu się na lepsze. Miał ochotę sobie pożartować.
-No ,no.  Norma dla ciebie ,ale widok nie najlepszy był (śmiech) –Fajnie było popatrzeć jak Krzysiek wstawał od stołu w barze. Ledwo stał ,przewrócił jedno krzesło. Było wiele śmiechu.! Takich rzeczy się nie zapomina!
-Ty już sobie nie żartuj! Od humorku to jestem ja! –krzyknął. Było po 23 a ludzi nawet dużo na mieście. Leja wzbudzał niezłe zainteresowanie u ludzi ,szczególnie po tym jak zaczął krzyczeć.. Jaki wstyd to był, a zarazem dużo śmiechu.
-Ty to naprawdę jesteś niemożliwy Krzysiek –Puściłam do niego oczko.
-Oj ty nie zarywaj do mnie –puścił także do mnie oczko i wybuchnął śmiechem. Tak szczerze to nie wiedziałam czy on już normalnie się czuł, ciekawe czy wiedział co mówi. (śmiech)
-Jaaa? Ha ha! Faktycznie to ty jesteś od tego dobrego humoru.
-No ba ! Jak nie ja to kto.? –Widać było ,że z nim coraz lepiej. Wracał ten popołudniowy Krzysiek ,ten który mnie zaciekawił swoją osobą. Chciałam go poznać bliżej ,właśnie nadarzyła mi się ta okazja. Nie mogę jej zmarnować!
-To co może jakiś żarcik, udowodnisz mi to (śmiech)
-Nie wierzysz? No cóż, musisz mnie poznać lepiej. Chociaż ja też z chęcią ciebie poznam. –nawet on sam chce mnie poznać, bardzo mi miło. –No to jakiś żarcik zaraz zaserwuję! (śmiech) „Przychodzi baba do lekarza:
-Powinna pani jeść dużo owoców i to najlepiej bez obierania.         
Baba dziękuje za diagnozę i zbiera się do wyjścia.
-A tak propos, jakie owoce pani jada najczęściej? –pyta lekarz.
-Orzechy.” –język mu się plątał i plątał ,ale zrozumiałam. Ubaw miał wielki opowiadając mi to.
-Ha ha! –myślałam ,że nie wytrzymam ze śmiechu. Krzysiek był taki zabawny!
-No i co mówiłem. –puścił do mnie oczko. A ja zaczęłam się śmiać jeszcze bardziej.
-No mówiłeś, mówiłeś. –cały czas się śmiałam był to śmiech naprawdę niekontrolowany.
-A wiesz co.? –zdziwiło mnie i zaskoczyło to jego pytanie. Od razu na mojej twarzy można było zobaczyć zdziwienie. –Ale ci się mina zmieniła! –Wybuchnął śmiechem, a przechodzący tamtędy ludzie mieli z nas niezły ubaw. –Wiesz ,że 99% ludzi kiedy chce wytłumaczyć co jest powodem śmiechu śmieje się jeszcze bardziej.? –śmiał się jak głupi, ale po tych słowach ja też dołączyłam.
-Ha ha.! –kontynuowałam swój śmiech. Nagle zaczęliśmy się zbliżać do domu babci. –Moja babcia tutaj mieszka, czyli moja droga już się kończy. –powiedziałam po czym zatrzymałam się pod wysokim żółtym domem w stylu górskim.
-Tutaj? Twoja babcia to Bronia? Jestem w szoku!! –nie wiedziałam o co może mu chodzić… Jego mina mówiła sama za siebie.
-Poczekaj, nie rozumiem.. –byłam zszokowana jego reakcją.
-No chodzi oto ,że znam twoją babcię, prawie wszyscy skoczkowie tutaj ją znają. Jednym słowem długa historia. Bardzo ją lubię, taka miła starsza pani. Nigdy mi nie wspominała o swojej wnuczce. –robiło się coraz dziwniej, najpierw Maciek teraz Krzysiek. Czego ja się dowiaduję! Wychodzi na to ,że będę musiała przeprowadzić długą, wyczerpującą rozmowę z moją babcią.
-Naprawdę? Nigdy mi nie mówiła ,że ma takie znajomości. –zaczęłam się śmiać, ale także było mi smutno ,że babcia nie wspominała o mnie.. –Dobra ja już będę lecieć, późno jest. Babcia na pewno już się denerwuje.  –już otwierałam furtkę, ale najpierw wypadało się pożegnać.
-No fakt późno.
-A ty trafisz sam.? –zaczęłam się śmiać, wszystkiego można było się po nim spodziewać.
-No trafię. –uśmiechnął się sympatycznie do mojej osoby.
-No to do zobaczenia! –pożegnałam się z nim.
-No to cześć. –przytulił mnie na pożegnanie po czym wsunął mi jakąś karteczkę do mojej dłoni.
Krzysiek poszedł już w stronę swojego domu ,a ja słodko się uśmiechnęłam gdy tylko zauważyłam co jest na tej karteczce. Był to jego numer telefonu. Spryciarz z niego! Nawet mi się to spodobało. Weszłam do domu. Starałam się zachowywać cicho ,aby nikogo nie obudzić. W salonie zastałam śpiącą babcię. Wszystko wskazywało ,że goście pojechali. Pocałowałam babcię na dobranoc i poszłam na górę do pokoju. Wzięłam ze sobą piżamę i poszłam wziąć ciepłą kąpiel. Coś czułam ,że się przeziębiłam. Cienka bluzeczka do tego krótkie spodenki i kurteczka z dżinsu.. No to się nie dziwię. Po gorącej kąpieli założyłam piżamę a na to mój ulubiony szlafrok w pandy. Miałam go od dzieciństwa. Cały czas był mi dobry ,był taki cieplutki, nie wymieniłabym go na żaden inny. Jednym słowem :Kocham! Po wyjściu z łazienki usiadłam łóżko. Okienko z powiadomieniami na telefonie się świeciło. Czyżby jakaś wiadomość? Tak, była to Asia: „My dopiero w połowie drogi a jak tam u was?” Wysłała go do mnie 10 minut temu. Byłam wtedy w łazience. Postanowiłam jej odpisać na tą wiadomość.
-Ja już doszłam ,a Krzysiek nie wiem. Przedzwonię do niego później.
Po chwili dostałam kolejnego SMS-a od niej.
-Da sobie radę, a co? Już się numerami wymieniliście?? (śmiech)
-Nie ,że wymieniliśmy. Po prostu wsunął mi do ręki karteczkę ze swoim numerem. Ja jego numer mam, ale on mojego nie ma.
-Ale ten Krzysiek szybki.
-To miłej drogi wam życzę, a ja idę spać. Padam tak mnie wykończyliście.
-No idź spać. Jutro popiszemy. Dobranoc :*
Przeczytałam ostatnią wiadomość po czym położyłam się pod ciepłą kołdrę. Spojrzałam na telefon i na kawałek papieru który znajdował się w mojej dłoni. Postanowiłam zapisać jego numer w kontaktach. Trochę się martwiłam o niego czy doszedł czy nie.. Głupio zrobiłam ,że to ja go nie odprowadziłam. Przecież to on tyle wypił..  Trochę myślałam co napisać mu w wiadomości : „I jak już doszedłeś do domu?” . Po minucie mi wyskoczyło powiadomienie ,że mój dalszy sąsiad przeczytał wiadomość. Już po paru sekundach otrzymałam od niego wiadomość tekstową.
-Doszedłem..  Nie było ,aż tak źle. :P
-Przepraszam ,to ja powinnam ciebie odprowadzić..
-Nie to nie prawda. Nie masz za co przepraszać! W takiej sytuacji kultura powinna być po stronie mężczyzny :D –czytając to się bardzo uśmiałam.
-Ha ha. No fakt.  Ja idę spać ,wykończyliście mnie! Dobranoc :*
-No dobranoc, dobranoc Kwiatuszku. :*


Ten to potrafi doprowadzić ludzi do śmiechu! Kwiatuszku? Nie no spoko, podoba mi się jego postawa. Zamierzałam iść spać ,ale męczyła mnie sprawa z moją babcią i chłopakami. Czeka mnie długa rozmowa z nią!


*                         *                             *                             *                        *

Dzisiaj niedziela,czyli czas dla rodziny. 
Życzę wszystkim miłego dnia w gronie najbliższych.
7 rozdział już za nami. Trochę poszłam w fantazję :P Ponieważ "7" to mój numerek :P Przynosi mi zawsze szczęście :D

A wy też macie takie szczęśliwe numery.?

Zapraszam na stronę bloga na Facebook'u. Została utworzona do was ,aby się z wami kontaktować i w ogóle :)
https://www.facebook.com/alutkaijejniesamowitehistorie?ref=hl

piątek, 17 kwietnia 2015

Rozdział VI

Rozdział VI     Nowa lepsza znajomość.? Czy też może kilka.?
Maciek zaparkował samochodem na parkingu przed obiektem. Tak szczerze ,to mogłam się domyślić ,że akurat tutaj mnie zabierze. Nawet mnie to ucieszyło, że to akurat skocznia Malinka. Przyda mi się takie odprężenie czy też może jakaś zabawa ,rozrywka.
-No to już jesteśmy. Zdziwiona.? Twoja mina mówi  wszystko. –powiedział radosny Maniek. Wiedziałam ,że zauważy to moje zdziwienie. Nie dałoby się go ukryć.
-Ty to od razu wszystko zauważysz. -powiedziałam z wielkim bananem na twarzy -A tak w ogóle to co jeszcze jest celem tego wypadu? Wiem ,że lekka rozrywka. Czy może to ona jest tylko  motywem przewodnim.? –wypytywałam go ,ponieważ byłam bardzo zaciekawiona. Nie ukrywam trochę się bałam ,przecież to Maciek , tylko się bać.
-No tak rozrywka no i oczywiście szaleństwo to motyw przewodni tej „wycieczki”. –jego mina zmieniła się po prostu w ułamku sekundy. Nie wiem co mu się stało!   Może to prze ze mnie? Nie wiem, ale nie spodobało mi się to za bardzo… -No to jak idziemy? –zapytał chłopak.
Po chwili wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy w stronę skoczni. Maniek prowadził mnie jakimiś tyłami… Widocznie były to jakieś jego skróty. Zaczęłam się lekko denerwować. Po chwili szepnął mi do ucha:
-Zamknij oczy, powiem ci kiedy będziesz miała je otworzyć.
Zdziwiło mnie to niezmiernie. Po chwili kazał mi się zatrzymać, czyżby byliśmy już na miejscu.? Tak, byliśmy. Pozwolił otworzyć mi oczy. Trochę mi to zajęło ,aż zauważyłam ,że stoję na samym środku „Miasteczka Skoczków”. Nigdy bym nie pomyślała ,że się tutaj znajdę i to jeszcze w takim towarzystwie.
-Maciek.. Dziękuję! –skierowałam te słowa do bruneta który mi towarzyszył. On na to się uśmiechnął i mnie przytulił.
Nagle ujrzałam czterech przystojniaków i jedną dziewczynę zmierzających w naszym kierunku. Spojrzałam się na Maćka z niepewnością ,a on.? On się tylko uśmiechnął obiecująco. Przeprosił mnie na chwilę i poszedł w stronę idącej piątki. Tak jakby chciał ich przed czymś zatrzymać. Myliłam się. Oni się znali ,od razu zaczęli rozmawiać ze sobą. A ja nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi.. Po 2 minutach widziałam już całą szóstkę stojącą przede mną. Nie wiedziałam jak mam się zachować.. Tu jeden patrzy na ciebie.. Drugi się uśmiecha.. Trzeciego mimika twarzy jakaś wściekła.. Co mam robić.??!!!
-No to więc tak  (śmiech). To są moi kumple ,brat i Asia ,są także skoczkami.  To jest Bartek Kłusek  -Maniek wskazał na wysokiego bruneta w okularach przeciwsłonecznych. –To jest Krzysiek Biegun –po tych słowach podszedł do mnie ciemny blondyn ,który podał rękę mi na przywitanie. –No to idziemy dalej.(śmiech) Poczekaj bo się pogubiłem. –Kot wybuchł śmiechem –To jest mój kochany braciszek Kuba –po chwili uśmiechnął się do mnie chłopak strasznie podobny do Maćka, od razu mogłam się domyślić ,że to jego brat. –To jest Aśka, nie jest skoczkinią tylko naszą kumpelą ,a tak przybliżając to przyjaciółka Kusego. –uśmiechnęła się do mnie dosyć wysoka brunetka w okularach stojąca obok Bieguna. -No i teraz ostatni Krzysiek Leja. –Maciek uśmiechnął się do stojącego przede mną wysokiego , zielonookiego blondyna. Całkiem niezły przystojniak z niego.
-Miło was poznać. –powiedziałam do wszystkich znajomych Skarbka. Głupio byłoby jakbym stała tak milcząc. Byłoby to niekulturalne. Musiałam coś powiedzieć.
-Ha ha.. Zapomniałem o tym (śmiech) To jest Alicja. –Młodszy brat Kot cały czas nie mógł powstrzymać się od śmiechu.. Zapomniał mnie przedstawić.. Maciek mistrz!
Po przywitaniu się ze wszystkimi Asia zaproponowała pójście do jakiegoś Pubu.
-Może gdzieś razem pójdziemy, co.?? Lepiej się poznamy wszyscy i przynajmniej jakoś spędzimy tą sobotę. Jest 16 to młoda godzina trzeba się pobawić. Ludzie weekend mamy!
Wszyscy się ucieszyli tym pomysłem i zgodzili się pójść gdzieś na drinka. Coś czułam ,że to będzie dobry początek naszej znajomości. Dobrze się czułam w ich towarzystwie. Pomijając fakt, że byłam najmłodsza, ale tak szczerze to mi nie przeszkadzało ,szybko złapałam kontakt ze znajomymi Maćka. Byli naprawdę mili. Przechodziliśmy obok jednego z barów ,niestety w środku było dużo osób ,więc postanowiliśmy iść dalej w miasto. W końcu dotarliśmy na miejsce ,tak się złożyło ,że był to mój ulubiony lokal we Wiśle. Stanęłam przed budynkiem i przeczytałam jego nazwę  „Góralska Izba”. Często tu przychodziłam z Agatą… Gdy tylko pomyślałam o tym zakręciła mi się łezka w oku. Niestety jedna osoba to zauważyła.
-Ej, co się stało ,że zbiera Ci się na płacz, co.? –Niestety Biegun dostrzegł ,że jest coś nie tak. Nie miałam ochoty mu o tym opowiadać. Tak szczerze to nawet samemu Maćkowi nie powiedziałam o tym co się stało w najbliższym czasie.
-Nie chcę o tym mówić, może kiedyś ci to wyjaśnię –odpowiedziałam mu i uśmiechnęłam się lekko w jego stronę. Tak, tylko na tyle było mnie stać. Nie znałam Krzyśka prawie w ogóle, pierwszy raz dzisiaj z nim rozmawiałam ,ale wygląda na miłego ,pomocnego człowieka. Może kiedyś będzie między nami lepiej ,wtedy mu to wyjaśnię. Na razie chcę o tym zapomnieć ,wymazać to ze swojej głowy.
Weszliśmy do środka budynku , w wewnątrz był bardzo ładnie wystrojony, te meble idealnie komponowały z kolorami ścian. Było tam pięknie do tego tulipany w wazonach na każdym stoliku. Kochałam to miejsce tak jakby za wszystko ,za te miłe chwile które spędzałam z Agatką i rodziną ,za bardzo miłą obsługę no i oczywiście jedzenie. (śmiech) Mogłabym wymieniać i wymieniać. Po prostu zawsze mam po co tutaj wracać, nawet sama lubię przychodzić tutaj wieczorami. Ale wracając do rzeczy… Usiedliśmy chyba przy największym stoliku znajdującym się w tej restauracji ,przecież  było nas siedmiu, musieliśmy jakoś się zmieścić. Po trzech minutach podszedł do nas kelner Tomek ,znałam go i to nawet dobrze.. Przyszedł do nas ,aby zebrać zamówienia. Naprawdę wybór był ogromny, ale wzięłam to co zawsze ,smak sprawdzony więc już mnie nie zaskoczy. Czyli drink „Kiwi”.  Kiedy składałam zamówienie Maniek tak dziwnie na mnie spoglądał. Tylko on jedyny wiedział ,że jeszcze nie mam 18 lat. Jego wzrok mówił „Nie bierz tego, nie powinnaś”. Ale nie powiedział tego na głos..  Widział ,że coś mnie męczy ,przeszkadza ,coś złego się stało. Widocznie mnie zrozumiał, a ja po prostu chciałam o tym zapomnieć ,nie myśleć o tym zdarzeniu ,ale po prostu to było silniejsze ode mnie. Teraz to nie tylko Maciek i Krzysiek to widzieli. Moja mina zmieniała się momentalnie. A ja.? Nie chciałam tego, chciałam się zabawić a nie ryczeć po kątach i sprowadzać na siebie czyjeś spojrzenia. Starałam się to maskować, może się udało może też nie..
10 minut później..
Kerner przyniósł zamówione przez nas napoje. Od razu chłopcy wzięli się za picie ,tak jakby nigdy nie pili. Po chwili ich szklanki były puste… Zamówili sobie kolejne.
-Alutka daj mi łyka… Jak będzie dobre to ja też takie zmówię. –powiedział do mnie Leja. Było po nim widać ,że ma już dość, ale nie.. Pił dalej. No to dałam mu to spróbować… Ha ha! Wypił mi ¼ szklanki.
Prawda taka.. Oni zdążyli wypić już sześć a ja z Asią nawet jednego nie skończyłyśmy. A z tego to jeszcze Leja mi wypił trochę.. Mają faceci zawsze usprawiedliwienie „Człowiek nie wielbłąd ,napić się musi”. Najbardziej ciekawiło mnie to jak Kot i inni wrócą do hotelu. Mieli 5 km, a nikt nie był trzeźwy.. Już ich problem. Nie trzeba było tyle pić.. Potem ledwo na nogach się trzymają. (śmiech)

*               *                *                        *                  *                  *                  *

Witam wszystkich :) 
6 rozdział już za nami, a do połowy nam jeszcze daleko :)

Rozdział nie za długi ,ale jest! Kolejny czyli 7 ♥ powinien się pojawić w niedzielę ,ale tego nie obiecam choć się postaram :)

środa, 15 kwietnia 2015

Rozdział V

Rozdział V    Niestety miałam rację…
Niestety miałam rację… Ciocia przyjechała tutaj z jakiegoś powodu .Tak szczerze to zdarzyła się bardzo smutna rzecz, przynajmniej jak dla mnie. Każdy członek rodziny odbierał to inaczej. Dla mnie było to chyba najbardziej bolesne. Nie mogłam po prostu wytrzymać ,kiedy tylko to usłyszałam. Jak to w ogóle możliwe.?!  Moja kuzynka ,córka cioci Wioletty popełniła samobójstwo.??!  Tak……..  niestety. Nie mogłam uwierzyć. Agata zawsze była spokojna, nie spodziewałabym się tego po niej. Miała tylko 15 lat, była młodsza ode mnie.. a już sobie odebrała życie. Będzie na pewno mi jej brakować. Do kogo ja teraz będę dzwonić wieczorami..  Zostałam teraz naprawdę ,prawie sama… Ona też była taką ważną osobą w moim życiu. Pomogła mi wstać na nogi po moim załamaniu. Właśnie ona mnie nauczyła ,że trzeba walczyć o swoje do końca….   Widocznie w jej życiu poszło coś nie tak ,nie po jej myśli. Załamała się.? Tego już nikt się nie dowie.. Będę za nią bardzo tęsknić. Nie mogę się obwiniać za jej śmierć przecież… Dawno się nie widziałyśmy. Mam nadzieję ,że to nie były spowodowane ze względu mojej osoby. Nie dowiemy już się…. Będzie mi jej brakować.
Kiedy ciocia opowiedziała mi o tym, rozpłakałam się bardzo, był to płacz niekontrolowany.. Babcia mnie przytuliła ,ale to mi nie pomogło. Brakowało mi innego objęcia.. Już jej nie pomagało.. Nie wiem dlaczego.. Nie tylko ja byłam taka zapłakana ciocia opowiadając mi to też się rozpłakała. A babcia.? Cały czas towarzyszyły jej łzy. Poszłam do pokoju się położyć spać.  Lecz nie mogłam zasnąć ,cały czas po głowie chodziły mi wspomnienia z Agatką. Były radosne i w ogóle.. Nie chciałam ich tam mieć. To jeszcze bardziej mnie irytowało. Próbowałam je wyrzucić ze swojej głowy. Po prostu już myślałam ,że się załamię…. Po jakimś czasie w końcu odleciałam do krainy snu.
Następnego dnia rano próbowałam w ogóle o tym nie myśleć. To tylko by mi przeszkadzało i zepsuło mi mój dobry humor od samego rana.                                                                                                   Pogoda była wspaniała ,po prostu wymarzona.! Trzeba było ją dobrze wykorzystać Po śniadaniu planowałam iść pobiegać po okolicy. Od samego rana świeciło mocno słońce przecież mamy już maj. Niedługo lato.! Już nie mogę się jego doczekać. Mam ochotę pojechać gdzieś nad morze.. np. do Chorwacji, pięknie tam jest  No ,ale cóż jeszcze trochę do wakacji, a jeszcze gdzie tu matura po drodze .??                           Po zjedzeniu wiosennych kanapek na śniadanie, poszłam pobiegać tak jak zaplanowałam. Po 1,5 godziny wróciłam z powrotem do domu Babci, musiałam ją wspierać podczas tej całej sytuacji. Wiem co czuła, prawie… Straciła prawie jedyną wnuczkę… Zostałam tylko ja teraz. Nie mogę jej opuścić. Jeszcze sama kilka dni temu nad tym myślałam. Nie mogę jej tego zrobić. Nie przeżyłaby tego..  Po wejściu do kuchni zauważyłam nie tylko Babcię i Ciocię ,ale przyjechał także Wuja Remek , mąż cioci. Siedzieli w trójkę przy stole i popijali herbatkę. Wujek ucieszył się na mój widok. Od razu podbiegł się ze mną przywitać. Przytulił mnie, ponieważ zauważył moją mimikę twarzy. Nie miałam nic do ukrycia. Wszyscy prawie już i tak o tym wiedzieli. Jego wyraz twarzy nie był smutny, a wręcz przeciwnie… Zdziwiło mnie to.! Przecież jego córka odeszła z świata. Powinien być smutny i w ogóle, a on co.? Radosny jak zwykle. Dziwna sprawa i to bardzo… No ,ale to już nie moja sprawa co jest powodem tej radości. Chwilę posiedziałam z nimi na dole, denerwowały mnie ich tematy rozmów. Cały czas Agata i Agata. A mi.? Mi się płakać chciało, było mi żal. A oni jak na złość… Nie wytrzymałam, poszłam do „swojego pokoju” na górę. Była już 13.! Nie wiem jakim cudem…  Już zaczynałam płakać. Przez tych na dole czułam się coraz gorzej.. A już było lepiej..  Wtuliłam się w pościel i już chciałam wybuchnąć płaczem.  Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Ktoś poszedł je otworzyć. Ja nie miałam siły. A poza tym przecież był ktoś na dole. Słyszałam jak ktoś rozmawiał z jednym domownikiem. Niespodziewanie zawołała mnie Babcia ,abym zeszła na dół ,ponieważ to ktoś do mnie.. Ciekawe kto to może być. Ktoś tutaj do mnie…. Dziwne..                                                                                          Moja babcia rozmawiała z jakimś mężczyzną, chłopakiem.? Był to Maniek. Zaskoczył mnie swoją obecnością tutaj.
-Alicja, ktoś do ciebie. Ja już was zostawiam i idę do gości, niegrzeczne byłoby z mojej strony zostawienie ich. –powiedziała Babcia z wielkim uśmiechem na twarzy. Chociaż ten uśmiech był sztuczny. Za nim kryły się prawdziwe emocje i uczucia.. Smutek i rozpacz.
-No cześć. Miłą masz tą babcię. –powiedział ucieszony Maciek. On coś kombinował, było to widać. Już wczoraj czułam, że coś wymyśli głupiego.. Mogłam się spodziewać, że odwiedzi mnie tutaj.
-No wiem jest świetną kobietką. A tak w ogóle to co ty tutaj robisz.?? –zapytałam zaciekawiona.
-Postanowiłem ,że gdzieś ciebie zabiorę. Nie możesz tak cały czas siedzieć sama w domu. Musisz wyjść do ludzi, poznać kogoś! Tak jakby to mam niespodziankę dla Ciebie. –powiedział dumny z siebie. Lecz jego mina mówiła coś jeszcze. Miałam tylko nadzieję ,że nie zauważył mojej dosyć niestosownej miny, nie miałam ochoty mu się tłumaczyć.
-No okej. Masz rację. Ale najpierw zapraszam do środka.
Poszliśmy razem na górę. Maciek podczas drogi do celu momentami się zatrzymywał. Podziwiał rodzinne zdjęcia, przy jednych przystawał dłużej przy innych krócej. Przy jednym stał chyba 2 minuty.! Wzrok skupił na centrum zdjęcia.. na którym byłam ja. Mała ja. Na początku spoglądał na to zdjęcie a następnie na mnie.. Czyżby chciał zobaczyć jak bardzo się zmieniłam.? Ha ha.. Widok niesamowity tak jak powiedział to Kot. Po obejrzeniu ramek ze zdjęciami które wisiały na ścianie na korytarzu doszliśmy do pokoju.
-A tak w ogóle to czemu taka smutna jesteś ,co.? –Usiadł na łóżko.. Wiedziałam ,że to zauważył.. Po prostu nie dało się tego ukryć. Czy emocje zawsze muszą ze mną wygrywać.??  No ,ale cóż..
-W sumie to nie chcę mi się o tym gadać. Próbuję o tym nie myśleć. Chcę wyrzucić to ze swojej głowy. Nie jest to najlepsza sytuacja w moim życiu. Od wczoraj się z tym męczę. Nie chcę ,aby te myśli mi towarzyszyły.. Przepraszam.. –Spojrzałam się na niego bardzo smutnym wzrokiem.  -Może kiedyś będę mogła ci o tym powiedzieć..
-No dobrze jak wolisz. Pamiętaj ,że zawsze możesz na mnie liczyć, możesz się wyżalać ile chcesz. –Maniek był miły, opiekuńczy.. Czego jeszcze chcieć od kogoś kogo się zna 2 dni. Może przyjaciele.??? Kto wie. Całe życie przed nami.
-A tak szczerze to do końca nie wiem czy to dobry pomysł ,żeby gdzieś wyskoczyć.. Nie mogę zostawić samej babci. Widziałeś ją przecież.. Ona jest w rozpaczy.
-Ale Alicja.. –chwycił mnie za ręce i spojrzał w oczy. –Twoja babcia da sobie radę. Znam ją! Jest silną kobietą! –Skąd on mógł to wiedzieć.?? Czyżby ją znał.?
-Ty ją znasz.?! No nie wiem…
-Tak znam. Jest świetną osobą i kochaną. Długa historia. –Ciekawiło mnie to skąd ją znał.. Dziwne to jakieś wszystko… no ,ale to nie moja sprawa.
-Babcia .. oj ona jest wszędzie… pełno jej.
-Ona da sobie radę. Jedna rzecz mogłaby ją zranić najbardziej.. Strata ciebie.  Nie przeżyła by tego. Jesteś najważniejszą osobą w jej życiu.! Zabranie jej siebie by ją zniszczyło. Przepraszam ,że to tobie mówię w taki sposób ,ale ja ją znam i wiem ,że nie możesz jej opuścić. Chcę ,abyś to wiedziała. Musisz z nią być ,nie odbieraj sobie życia. Wyrzuć te myśli z głowy. –tymi słowami zakończył swój monolog.  Miał rację, była to najprawdziwsza prawda. Nie mogę jej opuścić. Muszę zostać przy niej. Nie mogę odebrać sobie jedynego życia ,które posiada każdy z nas. Mamy je tylko jedne i musimy je dobrze wykorzystać!
-Masz rację… Dobrze ,że mi to mówisz.  –uśmiechnęłam się szczerze do jego osoby, po czym wtuliłam się w jego ramiona.

Porozmawialiśmy jeszcze chwilę. Doszliśmy do porozumienia.. Raczej to Maciek mnie przekonał ,że muszę wyjść na ludzi. Następnie zeszliśmy na dół. Przedstawiłam wszystkim Skarbka ,miny były dziwne. Jedyna Babcia która znała go wcześniej.. (Wcześniej niż ja! Czemu nie wiedziałam o tym???)   Mina babci była normalna w przeciwieństwie do tamtych dwóch pozostałych. Pożegnałam się ze wszystkim i razem z Maćkiem gdzieś pojechaliśmy..Była to niespodzianka. Niespodzianka w jego wykonaniu.. Zostaje mi tylko strach.. Jechaliśmy już jakiś czas, a ja coraz bardziej się niecierpliwiłam. Nie wiedziałam w dalszym ciągu gdzie mnie wiezie.  Ciekawiło mnie to co on jeszcze wymyśli. Był niemożliwy.!  Po 10 minutach byliśmy już na miejscu. 

*                  *                       *                 *                      *                       *
Może ja w nie najlepszym stanie ,ale piąty rozdział jest.  Nawet mi się podoba. Ja chora ,ale wena jest!
Kolejny rozdział czyli szósty na który zapraszam pojawi się w piątek.

Zapraszam!