Rozdział XXII Trzeba to zrozumieć.
30 minut temu w salonie moim domu.
-Nie chcę ciebie zmuszać do tej rozmowy, ale powinniśmy wiedzieć o
tym. Dlaczego tak panicznie boisz się lekarzy i szpitali. Czy coś złego się
stało w przeszłości? Nam możesz powiedzieć… -zaczął pogrążać temat Maniek.
Wiedziałam, że tak będzie, no nic… Dam radę!
-Nie musicie mnie do niczego zmuszać, nikt nie musi. –zaczęłam
odpowiadać na ich prośbę i lekarza. –Sama powinnam wam o tym powiedzieć… Nie
ukrywam nie jest to dla mnie łatwe, to co wtedy przeżyłam było koszmarem mojego
życia. Nie mogłam się z tym pogodzić. –w moich oczach zaczęły roić się łzy, już
po chwili poczułam jak spływają mi po policzkach. –Była to Agata.
-Ale przecież ona niedawno zmarła.. –powiedziała coś od siebie
Asia.
-Nie, nie to nie ta. Ona była moją kuzynką… chodzi mi o kogoś
innego.
-Jaka Agata? –wtrącił Maciek.
-Daj jej opowiadać, potem tobie opowiem trochę o niej. –dzięki
niej mogłam kontynuować.
-Miałam siostrę, także miała na imię Agata. Ja miałam 5 lat kiedy
przyszła na świat. Dokładnie 7 lat temu zmarła, po rocznej walce z rakiem, jej
organizm nie wytrzymał, był za słaby. W wieku 5 lat umarła w szpitalu.
Codziennie ją odwiedzałam, pocieszałam, wszyscy mieliśmy nadzieję, że wróci do
zdrowia, aby mogła powrócić do swojej pasji. Jednak wszystko poszło nie tak.
Dlatego gram na boisku z numerem 7, kiedy dołączyłam do zespołu mijała właśnie
siódma rocznica jej śmierci. Wybrałam piłkę nożną, ona ją zawsze kochała.
Chodziliśmy wspólnie na mecze, była wiernym kibicem. –przed oczami pojawił mi
się obraz, razem z Agatą biegałyśmy po boisku kopiąc piłkę. -Chcę, żeby była ze
mnie dumna. –już mówiłam przez łzy. Nie chcę, aby się zawiodła na mnie… przed
śmiercią coś jej obiecałam, muszę dotrzymać słowa. Muszę zagrać w lidze, jak
nie ona to ja!
Nikt nie skomentował mojej wypowiedzi, poczułam tylko ciepły dotyk
czyjś ramion, dodał mi otuchy i wsparcia. Nie mogłam powstrzymać się od płaczu
wspomnienia, te dobre powróciły.
-Będzie dobrze Kochanie, jesteśmy z tobą. –odezwał się Kot.
Położyłam się na kanapie a oni we dwójkę udali się do kuchni pod
pretekstem przygotowania coś do jedzenia.
* * * * * *
W tym samym czasie w kuchni.
-Opowiesz mi kim była ta druga Agata, kuzynka. –zapytał się ze spokojem
Maciej.
-Agata była bliską osobą dla naszej Alicji. Pamiętasz ten wypad na
miasto, prawda? Poprzedniego dnia ty ją przywiozłeś do Wisły do jej Babci. Tam
dowiedziała się od cioci, że Agatka odeszła, w wieku 15 lat popełniła
samobójstwo. Źle to zniosła, załamała się prawie, ale okazywała silną. I tak my
wszyscy widzieliśmy, że jest coś nie tak. –opowiedziała mu wszystko.
-No tak… wszystko to wyjaśnia. Kiedy po nią przyjechałem przed tym
spotkaniem była zapłakana, powiedziała, że jak da radę to mi opowie. –Maćkowi
rozświetliło się w głowie. –Biedna moja,
musimy ją wspierać i pilnować. Może ona coś nam wywinąć. W życiu nie miała
łatwo, na początku siostra, potem rodzice ten konflikt cały na końcu Agata.
Jeszcze do tego wszystkiego wczorajszy niewypał Krzyśka. Wszyscy jej
uprzykrzają w życiu, koledzy z klubu… Trzeba jej pomagać na każdym kroku. Nie
wiem jak ona przeżyje czyjąś śmierć, kogoś z rodziny. Nie chcę życzyć źle, ale
śmierci babci ona nie przeżyje, jest zbyt bliska jej.
-Masz rację. Musimy ją trzymać z dala od niebezpieczeństwa, nic
nie może jej już zrujnować życia. –dodała Aśka.
-Przyszliśmy uszykować coś do jedzenia więc ty uszykuj jakieś
kanapki a ja idę poinformować o wszystkim doktora.
* * * * * *
Ile można za nimi czekać?? Minęło 20 minut i śladu po nich brak,
nie słyszę ich… Co jest grane?! Jednak po chwili zauważyłam zbliżającą się Asię
z tacą pełną kanapek, wyglądały pysznie.
-Wyszło na to, że musiałam sama je przygotować bo on zaczął
rozmawiać z kimś przez telefon. –mówiła oburzona.
-Cały on? –zapytałam ją ze śmiechem.
-Oj tak! Jest jeszcze dużo zalet i wad o których nie wiesz. Z
biegiem czasu będziesz ty sama ja zauważać, nie będzie ci potrzebna żadna
pomoc. –miała rację, potrzebny jest mi czas, on mi pomoże.
-No żadna pomoc nie będzie mi potrzebna, ale gdyby nie czas to
nikt nigdy by nic nie zdziałał. –zaczęłam się śmiać.
-Widzę, że humorek naszej żartoblisi powróciłam. –uśmiechnęła się
szeroko sięgając po kanapki, które sama wcześniej przygotowała, dodała także:
-Smacznego.
-A dziękuję i wzajemnie.
Po chwili dosiadł się do nas Maniek.
-Ale smakowicie wyglądają. –chwalił Asię.
-A jakie są pyszne! –dodałam.
-Oh..! dziękuję, dziękuję. Jesteście kochani! –powiedziała po czym
nas mocno przytuliła.
Nagle usłyszałem czyjś głos, wynikało z niego, że nadawca jest
przerażony.
-Matko a co się tobie stało?! –krzyczał ktoś. Po chwili zauważyłam
Martę która do mnie podbiegła, jej mina nie wyrażała radości lecz prawdziwe
emocje które były w głębi jej, w środku. Nie wiem dlaczego tak zareagowała, po
tym co wczoraj zaszło nie chciałam jej znać, ale to było jeszcze wczoraj. No
fakt postąpiła perfidnie w stosunku do mnie, ale to moja rodzina. Musimy
trzymać się razem. Bardziej winien tego zajścia jest Krzysiek, jak mógł
dopuścić do takiej sytuacji... Teraz zrozumiałam, że on w ogóle mnie nie
kochał!! Gdyby tak było, broniłby się! Nawet teraz się cieszę, że to wszystko
się tak potoczyło a nie inaczej. Byłam w niego tak zaślepiona, że mogłam
doświadczyć jeszcze więcej takich niemiłych rzeczy. Dobrze, że to wszystko się
skończyło potem cierpiałabym jeszcze bardziej. Ostrzegali mnie, ale ja głupia
nic sobie z tego nie robiłam.
-Spadłam z krzesła, to tylko złamanie. –odpowiedziałam jej.
-Coś ty jej zrobił?? –zaśmiała się z tym pytaniem do Kociaka.
-Ja nic. –odpowiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Gdyby nie twój kac to nie doszłoby do tego. –uśmiechnęłam się
łobuziarsko. –A właśnie, lepiej już? –zapytałam się go chociaż widziałam, że z
nim lepiej lecz jeszcze nie idealnie!
-Lepiej jest. A gdzie te tabletki to sobie sam poszukam. –widziałam
po Marcie, że chciała coś powiedzieć lecz ona zawsze była pełna kultury.
-W którejś z górnych szafek, poszukaj sobie. –odpowiedziałam posyłając
mu słodkie spojrzenie.
-A to jednak twoja wina, zapamiętaj sobie! Nie zrań jej. –wyrwała się
z głosem kuzynka.
Po tych słowach Maciek spoważniał i wyszedł do kuchni.
-Ja idę na chwilę na górę i zaraz wracam.
-No okej. –w końcu mogłam sobie na spokojnie wszystko wytłumaczyć
z Martą.
Kiedy tylko zauważyłam, że zostałyśmy same zaczęłam rozmowę.
-Tak szczerze to już nie jestem zła na ciebie za to wczorajsze.
-Dziękuję tobie. Wiem trochę głupio z nim wyszło, ale ja już go
znałam wcześniej. Po prostu chciałam tobie pokazać, że nie jest on ciebie wart,
że jest to zwykły dupek.
-No to ja też tobie dziękuję. –przytuliłyśmy się. Jednak ta Marta
która przyjechała do Zakopanego, którą odebrałam jest prawdziwa. Taka jak
kiedyś! Lubiana, miła i troskliwa, taka może być zawsze! –Nie zmieniaj się,
lubię cię, bądź taka jak kiedyś! Proszę! –ścisnęłam ją jeszcze bardziej.
-Dobrze. –coś czułam, że dzięki mnie powróciła stara Marta.
Wszystko sobie wyjaśniłyśmy, mam nadzieję, że teraz wszystko już będzie dobrze!
* * * * * * *
No i 22 rozdział za nami!
I jak? Podobał się?
Właśnie!
Dzisiaj finał Project Runway !
jestem fanką Marty, wygrała castingi, jest u Michała.
Kibicuję dzisiaj całemu składzie Michała!
Trzymam kciuki!
Czytasz-motywujesz!
Komentujesz-podwójnie motywujesz!
Świetny rozdział! Biedna ta Alicja, w życiu ma ciągle pod górkę, tyle przykrości ją spotkało... Miejmy nadzieję, że teraz będzie już tylko dobrze. Maciek cały czas jest przy niej, tak samo Asia i odmiana Marty oby naprawdę się zmieniła, bo teraz Alutka będzie potrzebowała wsparcia. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Życzę powodzenia! ;)
OdpowiedzUsuńKasia