Rozdział XV Jest!!
15 minut później, dworzec w Zakopanem.
Czekałam na pociąg ,w którym miał przyjechać Krzysiu. Po 10
minutach czekania podjechał pociąg z Wisły. Moje oczy wypatrywały Krzyśka lecz
nie mogłam go poszukać. Za dużo ludzi.. nagle usłyszałam znajomy głos :
-No tutaj jesteś. –był to Misiek. Biegł w moją stronę.
-No właśnie, zgubiłeś mi się. –normalnie na niego wskoczyłam i pocałowałam
go na przywitanie.
-W końcu ciebie widzę, stęskniłem się. –przytulił mnie ponownie.
Jego głos mówił sam za siebie… No i jego wzrok, spojrzenie.
-No ja też. –wypowiedziałam to słodko i uśmiechnęłam się do niego.
–No to jak, idziemy? –zapytałam go.
-No idziemy. –uśmiechnął się do mnie po czym w jedną dłoń wziął
walizkę ,a drugą chwycił moją rękę i ruszyliśmy. –A tak w ogóle gdzie
mieszkasz? –zapytał mnie.
-Na Grunwaldzkiej. –zaśmiałam się, pewnie on zmęczony a ja mu
karze iść 2 kilometry.
-To nie tak daleko. –uśmiechnął się tylko. Widocznie dla niego 4
godziny w pociągu to nic wielkiego.
Szliśmy przez Krupówki gdzie się zatrzymaliśmy w McDonald na
shake. Zamówiliśmy je i poszliśmy dalej, nie chcieliśmy marnować czasu.
Ponieważ niedługo mieli także wrócić moi rodzice ,ale my chcieliśmy ich
zaskoczyć. Dlatego się śpieszyliśmy.
Po 20 minutach staliśmy już przed drzwiami od mojego domu. Na
szczęście rodziców jeszcze nie było. Ściągnęliśmy buty i weszliśmy dalej.
-No nie ukrywam, ładnie macie. –powiedział rozglądając się po
domu.
-Zobaczyłeś tylko salon i jadalnię. –zaczęłam się śmiać.-To może pokaże
tobie twój pokój.
Poszliśmy na górę do pokoju ,który był przygotowany na przyjazd
Krzysia.
Kiedy znaleźliśmy się już w pokoju gościnnym.
-A to co?? Mam spać z dala od ciebie? –zapytał lekko zasmucony.
-No wiesz.. Rodzice. –zaczęłam się śmiać. –Nawet nie wiem jak zareagują
na to ,że przyjechałeś, jesteśmy razem i w ogóle..
-Na to ,że jesteśmy razem to powinno być dobrze ,nie musisz się o to
martwić. No fakt… Gorzej będzie z tym ,że tu jestem..
-Damy radę! –krzyknęłam. –Na pewno jesteś głodny. Choć na dół. Ale
zostaw torby i w ogóle. Najpierw się rozgość. –zaczęłam się śmiać. Język zaczął
mi się plątać.. Denerwowałam się ,chciałam ,aby czuł się tutaj jak najlepiej.
-Okej. Zaraz schodzę. Dziękuję Misiu. –pocałował mnie.
Ja zeszłam na dół przygotować kolację a on został ,aby się
rozgościć. Odgrzałam kurczaka. Ten to ma wyczucie! Chciałam już go wołać na
kolację a on już sam zszedł. Dobrze trafił.
-Mmm.. Ale pachnie. Ty to potrafisz zadowolić człowieka. –mówił schodząc
ze schodów. Kuchnia znajduje się trochę daleko od stopni ,ale mówił tak głośno
,że można było go usłyszeć.
-Ha ha.. Ale się podlizujesz. –zaczęłam się śmiać. Po chwili
poczułam jak ktoś mnie obejmuje w okolicy bioder ,po czym mnie pocałował.
-Jemy? –zapytał. Minęły te miłe ,romantyczne chwile. Widocznie był
głodny. (śmiech)
Następnie we dwójkę usiedliśmy do stołu. Tak trochę dziwnie.. Stół
,długi ,duży a nas tylko dwóch.
Już prawie kończyliśmy jeść ,aż tu nagle usłyszałam otwierające
się drzwi. Byli to moi rodzice.
-Jesteśmy już córciu. –krzyczała mama z korytarzu.
Pierwszy wchodzi do salonu tata, a za nim mama. Cały czas
milcząc.. Co to miało być?
-Dzień Dobry –rzekł Misiek wstając ,aby się z nimi przywitać.
-No cześć. Odpowiedział Tata. –zdziwiony był.. Tak jak mama. Wcale
im się nie dziwiłam.
-No witaj Krzysiu. –przytulała go mama.
-Chcecie może kolacje? –zaproponowałam im.
-Z chęcią zjemy. –odpowiedziała z radością mama. –Umyjemy ręce i
zaraz jesteśmy. –uśmiechnęła się miło do nas.
Strasznie się denerwowałam. Nie wiedziałam jak jej mam to wszystko
wytłumaczyć. Lecz wszystko potem poszło jak po maśle.
-Mam do was pytanie. Bardzo mnie to ciekawi. –powiedziała zaciekawiona
Mama. Mimika twarzy mówiła sama za siebie, coś jej nie pasowało. Po jej słowach
Misiek dziwnie się na mnie spojrzał.
-Niech pani śmiało pyta. –Krzysiek zachęcił ją do kontynuowania.
Go tak samo jak mnie zainteresowało to pytanie.
-Jesteście może razem? –zapytała nas. Od razu na jej twarzy
zagościł także uśmiech ,nie tylko samo zaciekawienie.
-No tak jesteśmy. –odpowiedziałam na jej pytanie. Myślałam ,że
będzie gorzej. Myliłam się! Wszystko szło prosto. Nie musiałam się za dużo
wysilać.
-My z tatą bardzo się cieszymy ,że się w końcu zeswataliście. –uśmiechnęła
się do nas oby dwóch. Po tacie było widać ,że on tego chce ,że lubi Krzyśka i chce
,aby to on właśnie był jego zięciem.
-Chyba dobrze rozumiem. –nie widziałam do czego on chce nawiązać.
Dziwnie się na niego spojrzałam ,zaciął się przeze mnie. –Krzysiek przyjechał
na wakacje, czy co? –zapytał. Teraz to byłam w niebie! Nie musiałam już się
męczyć z tłumaczeniem i nawiązywaniem do tematu!
-Tak przyjechał na tydzień, na wakacje. Chyba nie macie nic
przeciwko? –zapytałam rodziców, miałam wątpliwości. Chociaż się cieszyli. Nie
wiem, miałam mieszane uczucia.
-Nie córciu. Nawet bardzo dobrze, nie będziesz się nudzić. –zaczął
się śmiać. –A my lepiej poznamy twojego chłopaka.
No to bardzo dobrze ,że to tak się potoczyło! Stres był, nogi jak
z waty też. Ale dzięki moim rodzicom wszystko poszło jak po maśle!
* * * * *
No to jest! Dałam radę.!
15 za nami.
No jeszcze trochę i 20!
w sobotę postaram się dodać kolejny, ponieważ potem mnie "nie ma".
Jak tam? Co myślicie o tym rozdziale? Liczę na wasze zdania pod każdym postem.
Wspaniały rozdział! Dobrze, że rodzice Alicji tak pozytywnie przyjeli fakt, że ich córka jest z Krzyśkiem :) Fajnie, że Alicja jest z Krzysiem, świetnie się dogadują, ale szkoda Maćka, kto wie może jeszcze coś się wydarzy.. Z niecierpliwością czekam na kolejny :) Powodzenia!
OdpowiedzUsuń