Rozdział XXIII To skomplikowane.
Reszta dnia minęła szybko i w dobrym towarzystwie.
Tego dnia zdziwiła mnie jedna rzecz… Rodzice mieli przyjechać coś
około 17, a jest 23 a ich nie ma! Denerwuję się strasznie… może się coś im
stało?! Postanowiłam opuścić na chwilę towarzystwo i przedzwonić do Taty.
Na całe szczęście był sygnał, aż mi ulżyło. Po chwili usłyszałam
zachrypnięty głos taty:
-No dobry wieczór córciu. –przywitał mnie miło. Po jego Gosie było
słychać, że jest wesoły, że dobrze się bawi. W tle można było usłyszeć lecącą
muzykę i dobrze bawiących się ludzi, aż im pozazdrościć!
-Mieliście być w około 17, a co? Jest 11! Niezłego stracha mi
narobiliście, mogliście zadzwonić a nie! –nie mogłam mu odpuścić tych słów,
zasłużyli na nie!
-Przepraszamy, ale wylądowaliśmy u państwa na Lei. Prawie wszyscy
tutaj znajomi są z którymi byliśmy w delegacji. Nie martw się już. Jutro
będziemy, zaopiekuj się dobrze Martą. A właśnie… –nagle zapadła cisza, ponieważ
tata zgubił wątek. Dałam mu kontynuować. –Co z Krzyśkiem? Dlaczego on jest w
domu? Powinien być u nas, o ile się nie mylę. Wytłumaczysz mi?
-Wytłumaczę, jak wrócicie na spokojnie.
-Dobrze, czekam na prawdziwe nie skłamane wytłumaczenie, córciu.-
w jego głosie dostrzegłam zawiedzenia.. Dlaczego??! -Mało i bym zapomniał!
–wyskoczył z tym tak niespodziewanie. Chciałam się dowiedzieć o co znowu mu
biega. –Dzwoniła do mamy, mama Marty.
-aż się zdziwiłam!
-Ciocia Anka? Ooo! Czego znowu chciała? –zapytałam ze
wściekłością, nikt za nią nie przepadał. Wredna, samolubna, starsza baba! Nawet
sama Marta jej nie lubiła. Jak ja jej współczuję…
-Też mnie to zdziwiło Alu, niezmiernie… Pytała się czy Marta
mogłaby zostać u nas dłużej, ponieważ Marta do niej zadzwoniła i poprosiła.
-No oczywiście! A na jak długo jeszcze? –zapytałam z
zaciekawieniem. Ucieszyłam się z tej wiadomości, nie ukrywałam tej radości.
Tata szybko ją zauważył!
-Aż tak się cieszysz??? Niedawno to żyłyście jak pies z kotem, a
teraz? Gratulacje! A co się stało, że do tego doszło? –teraz będę musiała
opowiadać…
-Tak było.. ale już nie będzie! A to wszystko przez piątkową
imprezę, wczorajszą. –zaśmiałam się.
-No nic, nie będę przedłużał. Opowiecie mi jutro. –zaśmiał się
ponownie. –Do zobaczenia. –pożegnał mnie i się rozłączył.
Za pomocą kul udałam się do salonu do moich gości. Nawet nie
wiecie jak było mi ciężko! Gdyby nie te dwie kule bym leżała i nic nie mogła
robić. Prawa noga uszkodzona, w gipsie… a lewa wcale nie lepsza. Cała w bandażu
i opatrunku, spuchnięta. Za jakie grzechy??!
-Marta dlaczego mi się nie zapytałaś pierwszej? –zapytałam się
jej, momentalnie wszystkie oczy mnie zmierzyły, a mina Marty? Bezcenna! Była
przerażona. Zaśmiałam się po czym trochę wyluzowała.
-Chodzi o ten telefon od mojej mamy do twoich rodziców?
-Tak. –westchnęłam, po czym w ślimaczym tempie usiadłam na kanapie
obok Maćka.
-A jak zgodzili się? –zapytała z wielkim bananem na twarzy i
nadzieją.
-Oj Marta, Marta. Na twoje szczęście się zgodzili. –po moich
słowach zerwała się ze swojego miejsca i przyszła mnie utulić. Była szczęśliwa
jak nigdy!
-Oh dziękuję wam! –mówiła tuląc mnie. –Nawet nie wiesz jak się
cieszę, nie wytrzymałabym z mamą sama w domu! Z nią na głowę można dostać. –no
i widzicie, nawet własna córka jej nie lubi! Jak można być takim człowiekiem??
Robić taką krzywdę własnemu dziecku… wcale się nie dziwię dlaczego Marta sama
była taka. Uff… Na szczęście to przeszłość!
-Ja będę się już zbierał i tak już narobiłem wam kilka problemów.
–Marta się zaśmiała a ja sama nie zdążyłam go powstrzymać. Bez sprawnych nóg
tak się nie da. Kiedy chciałam wstać zauważyłam go na korytarzu ubierającego
buty, po chwili się odwrócił i spojrzał. Mówiąc poprzez oczy słodkie
„przepraszam”. Wyszedł.
-Biedny… -mruknęłam pod nosem. Niestety one to usłyszały.
-Co się stało? –zapytała zaskoczona moim słowem Asia.
-Żal mi go… Cały czas się smuci przez tą moją nogę, twierdzi, że
to jego wina…
-No bo jego. –powiedziała poważnie moja kuzynka która właśnie
przyszła do nas z tacką z chłodnymi napojami.
-Oj nie mów tak. –powiedziałam zasmucona.
-Nie wiem czy mogę, ale chciałabym wiedzieć coś więcej o was… w
sensie jak się poznaliście i co jest między wami. Bardzo mnie to ciekawi,
zachowujecie się najczęściej jak dobrzy, starzy przyjaciele lecz momentami tak
nie myślę… Wyglądacie słodko, szepczecie do siebie słodkie słówka i w ogóle… Co
jest grane?? –zapytała szalona ona.
Opowiedziałam jej całą historię która miała miejsce pod stadionem,
trochę się zaśmiała.
-A tak naprawdę to nie wiem sama co jest między nami… po imprezie
wczoraj było świetnie, wyznałam mu wszystko, pocałował mnie. Dzisiaj to już nie
wiem. Może to tylko alkohol tak zadziałał, nic nie będzie pamiętał, sama nie
wiem. Muszę sobie dać jeszcze czas. Muszę wszystko sobie przemyśleć, potem
sobie z nim porozmawiam. –wszystko co mogłam powiedzieć powiedziałam.
-Biedna, zobaczysz wszystko będzie dobrze, tylko czas. –odpowiedziała
lekko wzruszona Marta. –Dobra ja idę już spać, padam. Wy możecie sobie zostać
rozmawiać, ale na mnie już pora.
-No to kolorowych. –podeszła do mnie i dała buziaka w policzek.
-Ja też już padam… -dodała Aśka.
-No widzisz, ja też… -odpowiedziałam.
-Pomóc tobie wejść na górę? –zaproponowała mi.
-Chyba dam radę. –zaczęłam się śmiać.
Po chwili wstałam i ruszyłyśmy na górę.
20 minut później leżałam już umyta w piżamie na swoim łóżku,
wtulona w ciepłą, grubą, miękką kołdrę. Leżałam tak sobie pośród moich czterech
ścian w ciemności. Ta ciemność już mnie przytłaczała… nie mogłam się skupić nad
jedną rzeczą. W ogóle nie mogłam myśleć, czułam się osłabiona. Po chwili
usłyszałam dźwięk mojego telefonu, dostałam SMS -a. Szybko chwyciłam go w rękę,
aby go odczytać, strasznie mnie ciekawiło od kogo on jest. Po odblokowaniu
telefonu ujrzałam dosyć długą treść SMS –a. Mogłam się spodziewać… był on od
Maćka.
* * * * * * *
I jak?
Podoba się?
Udzielajcie się, proszę!
Jak widzicie dalszą historię Alicji? piszcie w komentarzach.
Czytasz-motywujesz!
Komentujesz-podwójnie motywujesz!