piątek, 29 maja 2015

Rozdział XXIII

Rozdział XXIII    To skomplikowane.
Reszta dnia minęła szybko i w dobrym towarzystwie.
Tego dnia zdziwiła mnie jedna rzecz… Rodzice mieli przyjechać coś około 17, a jest 23 a ich nie ma! Denerwuję się strasznie… może się coś im stało?! Postanowiłam opuścić na chwilę towarzystwo i przedzwonić do Taty.
Na całe szczęście był sygnał, aż mi ulżyło. Po chwili usłyszałam zachrypnięty głos taty:
-No dobry wieczór córciu. –przywitał mnie miło. Po jego Gosie było słychać, że jest wesoły, że dobrze się bawi. W tle można było usłyszeć lecącą muzykę i dobrze bawiących się ludzi, aż im pozazdrościć!
-Mieliście być w około 17, a co? Jest 11! Niezłego stracha mi narobiliście, mogliście zadzwonić a nie! –nie mogłam mu odpuścić tych słów, zasłużyli na nie!
-Przepraszamy, ale wylądowaliśmy u państwa na Lei. Prawie wszyscy tutaj znajomi są z którymi byliśmy w delegacji. Nie martw się już. Jutro będziemy, zaopiekuj się dobrze Martą. A właśnie… –nagle zapadła cisza, ponieważ tata zgubił wątek. Dałam mu kontynuować. –Co z Krzyśkiem? Dlaczego on jest w domu? Powinien być u nas, o ile się nie mylę. Wytłumaczysz mi?
-Wytłumaczę, jak wrócicie na spokojnie.
-Dobrze, czekam na prawdziwe nie skłamane wytłumaczenie, córciu.- w jego głosie dostrzegłam zawiedzenia.. Dlaczego??! -Mało i bym zapomniał! –wyskoczył z tym tak niespodziewanie. Chciałam się dowiedzieć o co znowu mu biega. –Dzwoniła do mamy,  mama Marty. -aż się zdziwiłam!
-Ciocia Anka? Ooo! Czego znowu chciała? –zapytałam ze wściekłością, nikt za nią nie przepadał. Wredna, samolubna, starsza baba! Nawet sama Marta jej nie lubiła. Jak ja jej współczuję…
-Też mnie to zdziwiło Alu, niezmiernie… Pytała się czy Marta mogłaby zostać u nas dłużej, ponieważ Marta do niej zadzwoniła i poprosiła.
-No oczywiście! A na jak długo jeszcze? –zapytałam z zaciekawieniem. Ucieszyłam się z tej wiadomości, nie ukrywałam tej radości. Tata szybko ją zauważył!
-Aż tak się cieszysz??? Niedawno to żyłyście jak pies z kotem, a teraz? Gratulacje! A co się stało, że do tego doszło? –teraz będę musiała opowiadać…
-Tak było.. ale już nie będzie! A to wszystko przez piątkową imprezę, wczorajszą. –zaśmiałam się.
-No nic, nie będę przedłużał. Opowiecie mi jutro. –zaśmiał się ponownie. –Do zobaczenia. –pożegnał mnie i się rozłączył.
Za pomocą kul udałam się do salonu do moich gości. Nawet nie wiecie jak było mi ciężko! Gdyby nie te dwie kule bym leżała i nic nie mogła robić. Prawa noga uszkodzona, w gipsie… a lewa wcale nie lepsza. Cała w bandażu i opatrunku, spuchnięta. Za jakie grzechy??!
-Marta dlaczego mi się nie zapytałaś pierwszej? –zapytałam się jej, momentalnie wszystkie oczy mnie zmierzyły, a mina Marty? Bezcenna! Była przerażona. Zaśmiałam się po czym trochę wyluzowała.
-Chodzi o ten telefon od mojej mamy do twoich rodziców?
-Tak. –westchnęłam, po czym w ślimaczym tempie usiadłam na kanapie obok Maćka.
-A jak zgodzili się? –zapytała z wielkim bananem na twarzy i nadzieją.
-Oj Marta, Marta. Na twoje szczęście się zgodzili. –po moich słowach zerwała się ze swojego miejsca i przyszła mnie utulić. Była szczęśliwa jak nigdy!
-Oh dziękuję wam! –mówiła tuląc mnie. –Nawet nie wiesz jak się cieszę, nie wytrzymałabym z mamą sama w domu! Z nią na głowę można dostać. –no i widzicie, nawet własna córka jej nie lubi! Jak można być takim człowiekiem?? Robić taką krzywdę własnemu dziecku… wcale się nie dziwię dlaczego Marta sama była taka. Uff… Na szczęście to przeszłość!
-Ja będę się już zbierał i tak już narobiłem wam kilka problemów. –Marta się zaśmiała a ja sama nie zdążyłam go powstrzymać. Bez sprawnych nóg tak się nie da. Kiedy chciałam wstać zauważyłam go na korytarzu ubierającego buty, po chwili się odwrócił i spojrzał. Mówiąc poprzez oczy słodkie „przepraszam”. Wyszedł.
-Biedny… -mruknęłam pod nosem. Niestety one to usłyszały.
-Co się stało? –zapytała zaskoczona moim słowem Asia.
-Żal mi go… Cały czas się smuci przez tą moją nogę, twierdzi, że to jego wina…
-No bo jego. –powiedziała poważnie moja kuzynka która właśnie przyszła do nas z tacką z chłodnymi napojami.
-Oj nie mów tak. –powiedziałam zasmucona.
-Nie wiem czy mogę, ale chciałabym wiedzieć coś więcej o was… w sensie jak się poznaliście i co jest między wami. Bardzo mnie to ciekawi, zachowujecie się najczęściej jak dobrzy, starzy przyjaciele lecz momentami tak nie myślę… Wyglądacie słodko, szepczecie do siebie słodkie słówka i w ogóle… Co jest grane?? –zapytała szalona ona.
Opowiedziałam jej całą historię która miała miejsce pod stadionem, trochę się zaśmiała.
-A tak naprawdę to nie wiem sama co jest między nami… po imprezie wczoraj było świetnie, wyznałam mu wszystko, pocałował mnie. Dzisiaj to już nie wiem. Może to tylko alkohol tak zadziałał, nic nie będzie pamiętał, sama nie wiem. Muszę sobie dać jeszcze czas. Muszę wszystko sobie przemyśleć, potem sobie z nim porozmawiam. –wszystko co mogłam powiedzieć powiedziałam.
-Biedna, zobaczysz wszystko będzie dobrze, tylko czas. –odpowiedziała lekko wzruszona Marta. –Dobra ja idę już spać, padam. Wy możecie sobie zostać rozmawiać, ale na mnie już pora.
-No to kolorowych. –podeszła do mnie i dała buziaka w policzek.
-Ja też już padam… -dodała Aśka.
-No widzisz, ja też… -odpowiedziałam.
-Pomóc tobie wejść na górę? –zaproponowała mi.
-Chyba dam radę. –zaczęłam się śmiać.
Po chwili wstałam i ruszyłyśmy na górę.

20 minut później leżałam już umyta w piżamie na swoim łóżku, wtulona w ciepłą, grubą, miękką kołdrę. Leżałam tak sobie pośród moich czterech ścian w ciemności. Ta ciemność już mnie przytłaczała… nie mogłam się skupić nad jedną rzeczą. W ogóle nie mogłam myśleć, czułam się osłabiona. Po chwili usłyszałam dźwięk mojego telefonu, dostałam SMS -a. Szybko chwyciłam go w rękę, aby go odczytać, strasznie mnie ciekawiło od kogo on jest. Po odblokowaniu telefonu ujrzałam dosyć długą treść SMS –a. Mogłam się spodziewać… był on od Maćka.

*    *    *    *    *    *    *
I jak? 
Podoba się?
Udzielajcie się, proszę!
Jak widzicie dalszą historię Alicji? piszcie w komentarzach.
Czytasz-motywujesz!
Komentujesz-podwójnie motywujesz!

środa, 27 maja 2015

Rozdział XXII

Rozdział XXII   Trzeba to zrozumieć.
30 minut temu w salonie moim domu.
-Nie chcę ciebie zmuszać do tej rozmowy, ale powinniśmy wiedzieć o tym. Dlaczego tak panicznie boisz się lekarzy i szpitali. Czy coś złego się stało w przeszłości? Nam możesz powiedzieć… -zaczął pogrążać temat Maniek. Wiedziałam, że tak będzie, no nic… Dam radę!
-Nie musicie mnie do niczego zmuszać, nikt nie musi. –zaczęłam odpowiadać na ich prośbę i lekarza. –Sama powinnam wam o tym powiedzieć… Nie ukrywam nie jest to dla mnie łatwe, to co wtedy przeżyłam było koszmarem mojego życia. Nie mogłam się z tym pogodzić. –w moich oczach zaczęły roić się łzy, już po chwili poczułam jak spływają mi po policzkach. –Była to Agata.
-Ale przecież ona niedawno zmarła.. –powiedziała coś od siebie Asia.
-Nie, nie to nie ta. Ona była moją kuzynką… chodzi mi o kogoś innego.
-Jaka Agata? –wtrącił Maciek.
-Daj jej opowiadać, potem tobie opowiem trochę o niej. –dzięki niej mogłam kontynuować.
-Miałam siostrę, także miała na imię Agata. Ja miałam 5 lat kiedy przyszła na świat. Dokładnie 7 lat temu zmarła, po rocznej walce z rakiem, jej organizm nie wytrzymał, był za słaby. W wieku 5 lat umarła w szpitalu. Codziennie ją odwiedzałam, pocieszałam, wszyscy mieliśmy nadzieję, że wróci do zdrowia, aby mogła powrócić do swojej pasji. Jednak wszystko poszło nie tak. Dlatego gram na boisku z numerem 7, kiedy dołączyłam do zespołu mijała właśnie siódma rocznica jej śmierci. Wybrałam piłkę nożną, ona ją zawsze kochała. Chodziliśmy wspólnie na mecze, była wiernym kibicem. –przed oczami pojawił mi się obraz, razem z Agatą biegałyśmy po boisku kopiąc piłkę. -Chcę, żeby była ze mnie dumna. –już mówiłam przez łzy. Nie chcę, aby się zawiodła na mnie… przed śmiercią coś jej obiecałam, muszę dotrzymać słowa. Muszę zagrać w lidze, jak nie ona to ja!
Nikt nie skomentował mojej wypowiedzi, poczułam tylko ciepły dotyk czyjś ramion, dodał mi otuchy i wsparcia. Nie mogłam powstrzymać się od płaczu wspomnienia, te dobre powróciły.
-Będzie dobrze Kochanie, jesteśmy z tobą. –odezwał się Kot.
Położyłam się na kanapie a oni we dwójkę udali się do kuchni pod pretekstem przygotowania coś do jedzenia.
* * * * * *
W tym samym czasie w kuchni.
-Opowiesz mi kim była ta druga Agata, kuzynka. –zapytał się ze spokojem Maciej.
-Agata była bliską osobą dla naszej Alicji. Pamiętasz ten wypad na miasto, prawda? Poprzedniego dnia ty ją przywiozłeś do Wisły do jej Babci. Tam dowiedziała się od cioci, że Agatka odeszła, w wieku 15 lat popełniła samobójstwo. Źle to zniosła, załamała się prawie, ale okazywała silną. I tak my wszyscy widzieliśmy, że jest coś nie tak. –opowiedziała mu wszystko.
-No tak… wszystko to wyjaśnia. Kiedy po nią przyjechałem przed tym spotkaniem była zapłakana, powiedziała, że jak da radę to mi opowie. –Maćkowi rozświetliło się w głowie.  –Biedna moja, musimy ją wspierać i pilnować. Może ona coś nam wywinąć. W życiu nie miała łatwo, na początku siostra, potem rodzice ten konflikt cały na końcu Agata. Jeszcze do tego wszystkiego wczorajszy niewypał Krzyśka. Wszyscy jej uprzykrzają w życiu, koledzy z klubu… Trzeba jej pomagać na każdym kroku. Nie wiem jak ona przeżyje czyjąś śmierć, kogoś z rodziny. Nie chcę życzyć źle, ale śmierci babci ona nie przeżyje, jest zbyt bliska jej.
-Masz rację. Musimy ją trzymać z dala od niebezpieczeństwa, nic nie może jej już zrujnować życia. –dodała Aśka.
-Przyszliśmy uszykować coś do jedzenia więc ty uszykuj jakieś kanapki a ja idę poinformować o wszystkim doktora.
* * * * * *
Ile można za nimi czekać?? Minęło 20 minut i śladu po nich brak, nie słyszę ich… Co jest grane?! Jednak po chwili zauważyłam zbliżającą się Asię z tacą pełną kanapek, wyglądały pysznie.
-Wyszło na to, że musiałam sama je przygotować bo on zaczął rozmawiać z kimś przez telefon. –mówiła oburzona.
-Cały on? –zapytałam ją ze śmiechem.
-Oj tak! Jest jeszcze dużo zalet i wad o których nie wiesz. Z biegiem czasu będziesz ty sama ja zauważać, nie będzie ci potrzebna żadna pomoc. –miała rację, potrzebny jest mi czas, on mi pomoże.
-No żadna pomoc nie będzie mi potrzebna, ale gdyby nie czas to nikt nigdy by nic nie zdziałał. –zaczęłam się śmiać.
-Widzę, że humorek naszej żartoblisi powróciłam. –uśmiechnęła się szeroko sięgając po kanapki, które sama wcześniej przygotowała, dodała także: -Smacznego.
-A dziękuję i wzajemnie.
Po chwili dosiadł się do nas Maniek.
-Ale smakowicie wyglądają. –chwalił Asię.
-A jakie są pyszne! –dodałam.
-Oh..! dziękuję, dziękuję. Jesteście kochani! –powiedziała po czym nas mocno przytuliła.
Nagle usłyszałem czyjś głos, wynikało z niego, że nadawca jest przerażony.
-Matko a co się tobie stało?! –krzyczał ktoś. Po chwili zauważyłam Martę która do mnie podbiegła, jej mina nie wyrażała radości lecz prawdziwe emocje które były w głębi jej, w środku. Nie wiem dlaczego tak zareagowała, po tym co wczoraj zaszło nie chciałam jej znać, ale to było jeszcze wczoraj. No fakt postąpiła perfidnie w stosunku do mnie, ale to moja rodzina. Musimy trzymać się razem. Bardziej winien tego zajścia jest Krzysiek, jak mógł dopuścić do takiej sytuacji... Teraz zrozumiałam, że on w ogóle mnie nie kochał!! Gdyby tak było, broniłby się! Nawet teraz się cieszę, że to wszystko się tak potoczyło a nie inaczej. Byłam w niego tak zaślepiona, że mogłam doświadczyć jeszcze więcej takich niemiłych rzeczy. Dobrze, że to wszystko się skończyło potem cierpiałabym jeszcze bardziej. Ostrzegali mnie, ale ja głupia nic sobie z tego nie robiłam.
-Spadłam z krzesła, to tylko złamanie. –odpowiedziałam jej.
-Coś ty jej zrobił?? –zaśmiała się z tym pytaniem do Kociaka.
-Ja nic. –odpowiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Gdyby nie twój kac to nie doszłoby do tego. –uśmiechnęłam się łobuziarsko. –A właśnie, lepiej już? –zapytałam się go chociaż widziałam, że z nim lepiej lecz jeszcze nie idealnie!
-Lepiej jest. A gdzie te tabletki to sobie sam poszukam. –widziałam po Marcie, że chciała coś powiedzieć lecz ona zawsze była pełna kultury.
-W którejś z górnych szafek, poszukaj sobie. –odpowiedziałam posyłając mu słodkie spojrzenie.
-A to jednak twoja wina, zapamiętaj sobie! Nie zrań jej. –wyrwała się z głosem kuzynka.
Po tych słowach Maciek spoważniał i wyszedł do kuchni.
-Ja idę na chwilę na górę i zaraz wracam.
-No okej. –w końcu mogłam sobie na spokojnie wszystko wytłumaczyć z Martą.
Kiedy tylko zauważyłam, że zostałyśmy same zaczęłam rozmowę.
-Tak szczerze to już nie jestem zła na ciebie za to wczorajsze.
-Dziękuję tobie. Wiem trochę głupio z nim wyszło, ale ja już go znałam wcześniej. Po prostu chciałam tobie pokazać, że nie jest on ciebie wart, że jest to zwykły dupek.
-No to ja też tobie dziękuję. –przytuliłyśmy się. Jednak ta Marta która przyjechała do Zakopanego, którą odebrałam jest prawdziwa. Taka jak kiedyś! Lubiana, miła i troskliwa, taka może być zawsze! –Nie zmieniaj się, lubię cię, bądź taka jak kiedyś! Proszę! –ścisnęłam ją jeszcze bardziej.

-Dobrze. –coś czułam, że dzięki mnie powróciła stara Marta. Wszystko sobie wyjaśniłyśmy, mam nadzieję, że teraz wszystko już będzie dobrze!

*         *         *            *          *     *          * 
No i 22 rozdział za nami!
I jak? Podobał się?
Właśnie! 
Dzisiaj finał Project Runway ! 
jestem fanką Marty, wygrała castingi, jest u Michała. 
Kibicuję dzisiaj całemu składzie Michała!
Trzymam kciuki!
Czytasz-motywujesz!
Komentujesz-podwójnie motywujesz!

poniedziałek, 25 maja 2015

Rozdział XXI

Rozdział  XXI    Źle postąpiłam…
Rano obudziłam się z wieloma pytaniami do samej siebie. Na te pytania sama mogłam sobie na nie odpowiedzieć lecz potrzebuję jeszcze czasu.
- „Czy ja dobrze robię?” 
- „Co teraz pomyślą sobie inni?”
I wiele innych… Najbardziej męczyło mnie jedno: „Jak ja tak mogłam?”. Tak szybko, tak trochę dziwnie. Muszę z kimś porozmawiać o tym na poważnie. Wstałam po kilku minutach leżenia, jak zawsze tak od razu po obudzeniu się, nie potrafię. Wzięłam ze sobą do łazienki rzeczy, aby potem już być gotową. Nie zwracałam nawet uwagi na zegarek, która jest godzina. Nie obchodziło mnie to zbytnio, wakacje więc czas może lecieć jak tylko chce, choć w niektórych wypadkach czas to pieniądz. Ale to co zobaczyłam na zegarze mnie zaskoczyło! Była 8 rano! Jak ja mogłam… Tak wcześnie rano, jeszcze byłam wyspana, nie no… to niemożliwe! Mogłam sobie posiedzieć trochę w tej łazience, czasu było dużo. Wchodząc do łazienki to co tam zastałam wzbudziło moje najśmielsze oczekiwania! Wszystko było porozwalane, ciekawe kto to zrobił. Podczas sprzątania skapnęłam się, że to Maniek, same męskie kosmetyki i bielizna. Ja już sobie z nim porozmawiam. No i będzie jeszcze jeden temat na dokładkę. Nie oszczędzałam czasu pod prysznicem, głupio mi tak mówić, ale tam najlepiej mi się myśli. Po gorącym orzeźwieniu ubrałam się w ubrania i zeszłam na dół. Wyszło na to, że nie tylko ja jestem takim rannym ptaszkiem, w kuchni siedział Maciek w samych bokserkach popijając sok pomidorowy. Czyżby kac?
-Ha ha ha! No widzisz, po co tyle pić? Teraz cały dzień z butelką. –zaczęłam się z niego śmiać. Dobrze, że mam tylko jednego na głowie, choćby taki jeden Biegun. Maniek nie jest najgorszy, mogłoby być takich pięć jak on, ale biegun jeden, nic więcej! –Zaraz poszukam jakieś tabletki bo będzie źle u ciebie z głową. –od razy zerwałam się do szukania, latałam jak szalona po tej kuchni szukając ich.
-Szukaj, szukaj. Tylko ostrożnie, jeszcze coś wywiniesz. –po co on się odzywał z tymi słowami, na co one??! Normalnie jakiś prorok! Weszłam na krzesło, aby poszukać ich w górnej szafce. Jakby to szlag jasny trafił!!! Spadłam!
-Ale boli!! –zaczęłam krzyczeć na cały dom! Cholernie to bolało, miałam nadzieję, że to nic poważnego…
-Matko coś ty zrobiła!
-Ja? –zapytałam z niedowierzeniem. –Przecież nic, to przez te twoje słowa, normalnie prorok, na co to?? –mówiłam przez łzy, uginałam się z bólu.
-Nie przesadzaj, co cię w ogóle boli? –zapytał spanikowany.
-No noga, nie widzisz jaka sina! –krzyczałam nie mogłam już wytrzymać.
-Już patrzę, zobaczymy co z nią jest. –mówił spoglądając na nią. –Uuu… chyba skończy się na szpitalu i gipsie.
-Bo ty akurat się znasz! –nie mogłam mu uwierzyć, ja złamałam nogę?? –Co z ligą?? Nie.. ja tak nie mogę. –jak ja to wszystko pogodzę, a jak zareaguje na to Marcinek? Będzie źle… -Au!! –krzyknęłam kiedy ścisnął moją łydkę.
-Przepraszam, pocałował mnie w policzek.
-Co to za krzyki? –pytała się zaspana Asia.
-Przepraszam, ale to nie moja wina. –tłumaczyłam się.
-Nie twoja to czyja? –zapytał przerażony tą całą sytuacją Maniek.
-Nie ważne…  Gadaj lepiej co z tą nogą! –zignorował moje słowa…
-Aśka dzwoń po pogotowie, ja nie mogę prowadzić, przynajmniej się boję, zabiorą mi prawko i koniec z wyścigami. –próbował nam się tłumaczyć.
-Dzwonię, ale mógłbyś pomyśleć bardziej o Alicji, to ona cierpi a nie przejmujesz się teraz nią.
-No, ale to też ważne! Dzwoń a nie się nade mną rozczulasz!
-Nie denerwujcie mnie już! –już krzyknęłam wściekła, ja tam z bólu nie mogę, ruszać się nie mogę a oni się kłócą.
-Przepraszam kochana. –powiedział. A już głupia myślałam, że o mnie zapomniał, w sensie o tym wczorajszym wydarzeniu. Już zwątpiłam.
-No róbcie coś! Nie wytrzymam tu zaraz, ani się ruszać nie mogę, ledwo żyję… Pomocy! –ostatnie słowo zaakcentowałam złością. Asia się przejęła i wyszła do pomieszczenia obok,  było tylko słychać niektóre słowa z rozmowy, mówiła z paniką.
-Za 5 minut powinni być. –dodała.
-Dasz radę, wierzę w ciebie. –przytulił mnie mocno mój Kociak.
Po kilku minutach usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, przyjechali po mnie w końcu!
15 minut temu w Zakopiańskim szpitalu.
-Proszę mi opowiedzieć co wywołało to złamanie. –zapytał mnie lekarz dyżurny.
-Po prostu spadłam z krzesła. –odpowiedziałam krótko.
-Tak głupio mi pytać, ale to bardziej ważne dla pani, czy to złamanie będzie w czymś przeszkadzać pomijając poruszanie się. Np. jakieś konkursy lub zawody? –zapytał mnie. Po tym pytaniu zmarniałam, nie chcę widzieć złości mojego trenera.
-Niestety tak, powinnam w ten piątek zagrać pierwszy mecz ligowy.
-No to najlepszych wiadomości nie mam. Jest to poważne złamanie, za 3 tygodnie widzimy się na zmianie gipsu, a za 6 tygodniu na zdjęciu. Nie będzie po tym jednak tak kolorowo, po tym czeka długa rehabilitacja. Jeśli zdrowie pozwoli do meczów będzie mogła pani wrócić dopiero w lipcu, niestety. Miała i tak pani dużo szczęścia, mało brakowało a byłby uszkodzony także kręgosłup. Nie musi pani zostawać w szpitalu, jest pani silna, da pani radę, nie ma takiej potrzeby. Ale będziemy widywać się na kontroli, jeśli coś zauważę poważnego podczas badań momentalnie ląduje pani na Sali. Nie ma innej opcji. –tymi słowami doktor mnie przeraził…
-Dobrze, będę dbać o siebie lecz będzie mi trudno bez sportu.
Pożegnałam się z moim lekarzem prowadzącym i wyszłam na hol gdzie czekali moi znajomi.
-No i jak Kochaniutka? Marnie jakoś wyglądasz. –zapytał Kotek.
-Marnie? Przejęłam się wszystkim co powiedział mi doktor, jeden błędny ruch i ląduję na łóżku szpitalnym, mało co nie oberwał kręgosłup. Miałam dużo szczęścia, muszę dobrze to wykorzystać, los chciał tak a nie inaczej. Nie mogę zmarnować takiego daru od Boga.
-Jak to? –zapytała przerażona moimi słowami Asia.
-To złamanie jest poważne, gdybym spadła bardziej poziomo oberwał by kręgosłup. Na szczęście  było inaczej. –powiedziałam z ulgą. Nagle mi się coś przypomniało. –A co z Martą? –powiedziałam z przerażeniem.
-Nie martw się dzwoniłem do niej, da sobie radę.
-Jedziemy do domu?  Mam już dość szpitali! A wystarczyło tylko kilka minut drogi w karetce i rozmowy w gabinecie. –wychodziliśmy ze szpitala,  ja przed nimi. Po chwili zgubiłam ich z oczu, ktoś ich zaczepił. Postanowiłam się cofnąć, rozmawiali z doktorem Tomkowiczem. Podeszłam do nich bliżej.
-Uważajcie na nią, jest silna, ale także wrażliwa. Mieliśmy z nią mały problem, coś mi się wydaje, że panicznie boi się szpitali. Podczas zakładania opatrunku mieliśmy kilka przeszkód cały czas nam uciekała, musieliśmy jej dać coś na uspokojenie, radziłbym z nią porozmawiać. Może wam się uda coś z niej wyciągnąć, może coś złego wydarzyło się w jej życiu. Ja już w to nie wnikam, liczę na was. Mam nadzieję, że to nie choruje na coś, nic nie było przynajmniej podanego w książeczce. Powodzenia życzę. –prosił moich znajomych o to wszystko… Będę miała teraz wykłady w domu... Kiedy tylko podeszłam do nich doktor znikł.

Oni milkli, widocznie wzięli te słowa do siebie. Będę musiała im się długo tłumaczyć, nie jest to najłatwiejszy temat jak dla mnie.

*          *              *            *            *              *             *               *

No i 21 rozdział.
Podoba się?
Udzielajcie się w komentarzach.
Czytasz-motywujesz
Komentujesz-podwójnie motywujesz!

piątek, 22 maja 2015

Rozdział XX

Rozdział XX     Dziękuję, że jesteś.

Po zakończonej rozmowie wspólnie z Maćkiem wróciłam do Donu na imprezę, do naszych gości. Głupio by było ich tak zostawić samych. Już w samym progu drzwi tarasowych przywitał nas Krzysiek.
-No gdzie wy byliście? –pytał zaciekawiony jak zawsze Bieguś. –A dobra, ja już tam wiem swoje. Na mnie nie zwracajcie uwagi, żyjcie sobą. –teraz to powiedział, nie brałam tego na serio, ponieważ wiedziałam, że pił a wszyscy wiemy co alkohol robi z głową. Mimo tego zaśmiałam się, nie ja jedyna.
-Swoje możesz wiedzieć, ale my tylko… -nie było dane mi skończyć, musiał wkroczyć do boju Maniek.
-Alicja chciała powiedzieć, że my tylko poszliśmy się przewietrzyć. –nie wiedziałam dlaczego on to zrobił, przecież nie chciałam powiedzieć nic głupiego. –Auć! –krzyknął po tym jak go kopłam w nogę.
-No dobra, dobra i tak kiedyś wyjdzie na moje. Na 100 pro! –po tych słowach już ostatnich zniknął.
-Co to miało być? Przecież ja nie chciałam nic głupiego powiedzieć! –powiedziałam do niego z złością.
-Zrobiłem to, ponieważ jesteś pod wpływem złości, bałem się co walniesz, żeby potem nic nie było, jakieś plotki. Nie musiałaś tego robić, teraz mnie noga boli! –zaczął się śmiać, miał trochę racji. Znając mnie można było się wszystkiego spodziewać. Nie chciałam mu robić kłopotów.
-No przepraszam, przyznaję tobie trochę racji, wściekła ja wszystko może zrobić. –przepraszałam go.
-No i oto mi chodziło. –zaczęłam się śmiać z niego, jego mimika twarzy od razu zmieniła się na lepsze. Było widać, że w końcu dopiął swego.
-No to się cieszysz. –szepnęłam mu do ucha podczas wtulania się w jego ramiona.
W kocich ruchach weszliśmy na środek parkietu, był niezły ubaw przy tym. Już po chwili dostałam się w objęcia Maćka i wywijaliśmy na parkiecie. Po zakończonym wolnym usłyszeliśmy dużo braw. A ja tylko powiedziałam do Mańka:
-Przecież ty nie umiesz tańczyć.
On tylko się zaśmiał i zaczął tańczyć do kolejnych hitów tej wiosny. Podczas tańca zauważyłam Leję schodzącego z walizką, szedł w kierunku drzwi, po chwili rozejrzałam się dookoła by zorientować się gdzie jest Marta. Nie było jej w salonie, ani w pobliżu.
Po paru tańcach poszliśmy odpocząć, napić się czegoś. Byłam już padnięta, wykończył mnie młodszy z braci Kot. Zbliżała się godzina 4, no to zaszaleliśmy, jak nigdy dotąd. Impreza trwała w najlepsze, ale już wszyscy zaczęli się rozchodzić. Żegnając gości otrzymałam jedno pytanie, nie wiedziałam od kogo, ponieważ ta osoba stała za mną, kiedy wymówił pierwsze słowo, aż podskoczyłam ze strachu. Serce mi stanęło w gardle, normalnie zawału bym tam dostała, ma ten ktoś przerąbane.
-Mogę u ciebie nocować. –rzekł ktoś.
-Nie strasz ludzi! –krzyknęłam. Po czym obejrzałam się za siebie a tej osoby już nie było za mną. Wkurzyłam się, ponownie.
-Oj przepraszam. –głos dobiegał z zewnątrz. Wróciłam do mojej poprzedniej pozycji.
-A to ty. Ja też przepraszam. –przed sobą zauważyłam Kota. –Nie no ty to możesz. –zaśmiałam się. No to zgrana ekipa będzie do sprzątania: Ja, Maniek i Aśka.
-To dziękuję bardzo, jutro rano już nie będziesz musiała na mnie patrzeć. –powiedział. Mi to nie przeszkadzało, że zostaje u mnie na noc, nawet fajnie.
-Nie przesadzaj, nie wypuszczę ciebie wcześniej niż po obiedzie. –stawiłam mu warunek.
-No dobrze, jak pani sobie życzy. –uśmiechnął się łobuziarsko, a ja już wiedziałam co to oznacza.
Po monologu udaliśmy się do środka domu. W salonie zastaliśmy Asię, która zajadała się przekąskami na kanapie.
-No jesteście! –miło nas ponownie przywitała. –Alicja musimy porozmawiać, Maciek może zostać, jeśli chcesz.
-No dobrze. –nie zaprzeczyłam.
-Co jest z Krzyśkiem? –zapytała. Mogłam się spodziewać takiego tematu rozmowy.
-No to co widzisz, jestem zła i to przez niego… -ponownie.. nie było dane mi skończyć, już na głowę można dostać z tymi ludźmi!
-Co on znowu wywinął. –no i kolejna Asia mi to uświadomiła, że on jest taki!
-No to co zawsze, cały on. Skończyło się tak jak mogłam się spodziewać, nie chciałam tego, ale musiałam!! –zaczęłam się wgłębiać w treść.
-Oj biedna, dlaczego to akurat ty byłaś tą dziewczyną. A powiesz co on takiego głupiego znowu zrobił?
-Marta, same kłopoty, była miła dopóki nie zapoznała się z Krzysiem, było by dobrze. Można było się spodziewać po niej, że wywinie coś głupiego, jak zawsze!
-On z nią?? Nie jest ciebie wart, zapomnij o tym debilu. Sądziłam, że ma trochę więcej rozumu w tej łepetynie! Zapomnij o nim, przypomnij sobie to co kiedyś tobie mówiłam, to jest dla ciebie, a nie jakiś debil spod skoczni. Głupio się teraz z tym czuję, przecież to ja was swatałam.
-Wy sobie porozmawiajcie na spokojnie, nie będę przeszkadzać. Czuję, że przy mnie nie chcecie poruszać innego, ważnego w tej sytuacji tematu. Idę się umyć, macie czas na zwierzenia. –zaśmiał się po czym zniknął nam z oczu.
-No tak, masz rację. Tylko, że tak szybko… Będą mówić, że szybko znalazłam pocieszenie u Maćka…
-Wiem, że ty go kochasz od samego początku, od pierwszego spotkania przed stadionem. Słyszałam to w twoim głosie kiedy mi opowiadałaś o tym całym zajściu. Nie przejmuj się innymi, nie każdy wiedział o was. Nie zwracaj uwagi na innych, idź za głosem serca. Tak jak ciebie prowadzi. –no to Asia mi pomogła.
-Masz rację, serce zawsze prowadzi. Muszę go posłuchać, on wie najlepiej. Dziękuję, że jesteś. –przytuliłam ją mocno. Nie wiem co by było gdyby nie ona. No, ale to wszystko dzięki Maćkowi, gdyby nie on to nie byłoby tych wszystkich przyjaźni.
Kiedy zakończyliśmy rozmowę akurat zjawił się Maciek, stanął przed nami w samych bokserkach i spojrzał się na Aśkę.. nie wiedziałam o co mu chodzi. Po chwili Asia wyszła z salonu pod pretekstem kąpieli, dopiero potem się skapnęłam o co mu chodziło, ale spryciarz!
-Niechcący usłyszałem waszą rozmowę, czy to prawda? –zapytał z jakąś nadzieją, z jego głosy można było odczytać wszystko.
-Tak. –z nieśmiałości schyliłam głowę w dół.
-Nie bój się, nikt nie będzie miał zarzutów.
-Dziękuję, ze jesteś. –pocałowałam go w policzek i wtuliłam się w jego silne, troskliwe i przyjazne jak zawsze – ramiona.
-Ja też tobie dziękuję, zanim ciebie poznałem moje życie wyglądało całkiem inaczej, było gorsze, sztywniejsze. Już na sam twój widok się zakochałem.
-A jednak. Istnieje miłość od pierwszego wejrzenia. –dodałam. Po chwili doszło do czegoś co nie powinno zajść, jeszcze nie teraz. Było magicznie! Nasze wargi się połączyło, mogło to trwać wiecznie, żeby tylko nam nic  w tym nie przeszkodziło. Chwilo trwaj!
Chciałam już się zabierać do spania, ale było już za późno zasnęłam na jego kolanach.
Nie był to za długi sen, po kilku minut snu coś mnie zbudziło. Leżałam już w swoim łóżku w moim pokoju, wtulona w cieplutki kocyk. Nad sobą zauważyłam Mańka.
-Dobranoc księżniczko. –szepnął do mojego ucha po czym pocałował mnie na dobranoc.
-Naprawdę. Dziękuję, że jesteś.

Po wyjściu Mańka z mojego królestwa momentalnie odpłynęłam do krainy snu.

*                 *                   *                  *                   *         *                      *
Rozdział pisany na szybko, dlatego tak późno. Bardzo mi się podoba, nawet jestem dumna z siebie.
czytasz - motywujesz

środa, 20 maja 2015

Rozdział XIX

Rozdział XIX  Jak on mógł mi to zrobić?!!

Pomagając Krzyśkowi w kuchni usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Krzysiu pójdziesz otworzyć? –poprosiłam go robiąc słodką minę.
-No idę. –powiedział z ironią, czyżby znów coś mu nie pasuje? Już nie wiem co jest z tym człowiekiem… Ma swoje humorki, niech je tam sobie ma, ale już mnie to denerwuje.
Po chwili zobaczyłam dwóch sportowców stojących obok siebie wpatrując się we mnie.
-No cześć. –przywitałam się z Maćkiem.
-No hej. –przytuliliśmy się na powitanie.
-Na górze jest Marta, może pójdę po nią. –w mgnieniu oka zniknęłam im z oczu, niezręcznie się czułam tam stojąc, wszystkie oczy skupione właśnie na tobie…
Na górze w pokoju Marty:
Niestety jej tam nie zastałam, była w łazience, było słychać tylko lecącą wodę pod prysznicem.
-Zejdziesz na dół, Maniek przyjechał, przy okazji lepiej poznasz Krzyśka no i Kotka. –zapytałam ją stając pod drzwiami łazienki.
-Z chęcią, wyjdę z łazienki i zaraz schodzę.
-No to czekamy. –dodałam.
Martyśka jeszcze nie gotowa to ja też. Poszłam do swojego pokoju, by również się uszykować, by wyglądać ładnie. Ubrałam czarną spódniczkę w kwiaty a do tego czarna luźna koszulka z białym napisem. Nie lubię się za bardzo malować dlatego przejechałam rzęsy lekko tuszem i usta pomalowałam pudrowym błyszczykiem. Tak się złożyło, że równocześnie z Martą gotowe wyszłyśmy z swoich pokojów. Spojrzałam się na nią po czym zaśmiałam. Co było powodem tego nagłego śmiechu? To, że miałyśmy takie same spódniczki, a to zbieg okoliczności… Przypadek, nie sądzę.
-No w końcu jesteście. –krzyknął Krzysiek siedzący na kanapie w salonie wraz z Maćkiem.
-Przyzwyczaj się kolego, kobiety już tak mają, starsze - jeszcze gorzej. –zaczął się śmiać Maciek.
-A ty już nie przesadzaj. –powiedziałam ściskając go za ramiona. –No to, to jest Marta. –wzrokiem skierowałam na wysoką blondynkę stojącą za mną. –No nie chowaj się, oni nie gryzą, chociaż ten jeden to wszystko możliwe. –dodałam.
-No cześć, miło cię poznać. –Maciek przywitał się z Martą.
-No to jak, wszystko gotowe? –zapytałam się przekonująco Mańka.
-No oczywiście, chyba będzie dobrze. –zaśmiał się do mnie. Najważniejsze, żeby goście byli zadowoleni.
Zbliżała się godzina 20, my rozmawiając oczekiwaliśmy na przyjście reszty gości.
W końcu dzwonek do drzwi, już myślałam, że nikt się nie zjawi…
-No witaj. –już na samym początku w moje ramiona dostała się Aśka. Jak ja się ucieszyłam na jej widok, no i oczywiście, ona tak samo.
-No witaj kochana. –nie wypuszczałam jej z moich ramion, musiałam się nacieszyć jej widokiem.
Z biegiem czasu przybywało więcej gości, było nas tylko 8 brakowała jedna osoba – Aneta, dziewczyna Kuby. Nie było do końca pewne czy się zjawi. Pół godziny temu impreza rozpoczęta a my już szalejemy w najlepsze. Najbardziej bałam się o Martę jak sobie poradzi. Jak na razie to szaleje jak małe dziecko, radosna, ciekawa poznaje innych. Niezłe zamieszanie z nią było na początku, ale już to minęło. Najwięcej, najlepiej bawiłam się z Mańkiem, Krzysiek taki zmulony jakiś dzisiaj dziwny siedział prawie cały czas, nie dało się go wyciągnąć, aby potańczyć. Nie chce to nie… nie będę się nad nim litować już mnie dosyć zdenerwował. Jeszcze jeden głupi incydent, koniec. Myślałam, że to ja mogę go stracić, odsuwam go od siebie. To nie prawda! Jest na odwrót a on sobie nic z tego nie robi… To co zobaczyłam wszystko potwierdziło! Aż we mnie się gotowało! Musiałam tam podejść i jakoś zareagować.
-Możemy porozmawiać? –zapytałam Krzyśka ze złością.
-No jasne. –odpowiedział nie robiąc sobie nic z tego co przed chwilą się stało.
Prowadziłam go na dwór, aby w spokoju sobie z nim wszystko wyjaśnić, ale na spokojnie chyba się nie dało.
-Powiesz mi co to miało być?
-Ale o co tobie chodzi??! –zapytał zburzony.
-Nie udawaj głupka, ja wszystko widziałam! Naprawdę Marta? Jak mogłeś??! –krzyczałam na niego z łzami w oczach. Jak on mógł mi to zrobić?? Całować się z moją kuzynką i to na moich oczach! Nie chcę już go znać.
-Przepraszam. –przepraszał, ale mnie już nie obchodziło jego żadne słowo.
-Nie chcę już ciebie słuchać, zejdź mi z oczu! –wykrzyczałam mu prosto w twarz. Po chwili znikł, tak jak chciałam. Usiadłam sobie na huśtawkę i zaczęłam płakać, już drugi raz dzisiaj. Znowu przez niego. Można było zauważyć, że on taki jest, zarywa do każdej. A ja głupia się zakochałam, jak mogłam… Nie chcę już go znać, niech się trzyma z dala ode mnie!
-Dlaczego płaczesz? –usłyszałam znajomy głos. Spojrzałam się za siebie, był to Maciek.
-Wszystko przez Krzyśka!! –krzyknęłam.
-Co on znowu zrobił?
-Znowu?? –zapytałam zdziwiona.
-Krzysiek czyli same kłopoty, ja już współczuję jego dziewczynie, jeśli ją ma.
-A czyli dziękuję.
-A co? Jesteście ze sobą? –zapytał, widać było, że jest zaskoczony i ciekawy.
-Byłą.
-Uuu… Ja już sobie z nim pogadam… Choć tu do mnie. –przytulił mnie mocno. –Już nie płacz, będzie dobrze.
-Dziękuję, że jesteś, -uśmiechnęłam się słodko do niego.

Nie wiem co bym zrobiła gdyby nie Maciek, gdyby go nie było, gdybym go nie poznała wtedy przy stadionie… Siedziałabym teraz sama z Martą w domu… to dzięki Maćkowi moje życie nabrało barw, wyszłam na ludzi. Poznałam moją Asię, bez niej też nie widzę mojej przyszłości. Niestety trzeba wymazać z planów jedną osobę, Krzyśka. Nie wiem dlaczego mi to zrobił… Z tego co opowiedział mi Maciek wszystko wynika, ze on taki jest, zawsze to robi. Ja głupia dałam się nabrać… Nie chcę już go na oczy widzieć, niech sobie już wraca do domu… Z nami koniec!!!
Moja babcia miała rację, Maciek a nie jakiś tam Krzysiek. Głupia ja! 
No, ale wszystko przede mną, z taką ekipą przyjaciół nie będę się nudzić.

*                *                     *                    *                 *                  *

No i mamy 19 rozdział!
Oj ten Krzysiek... Namieszał coś.
Dalej będzie tylko lepiej.
Co sądzicie o tym rozdziale? Jakieś pomysły może?
Udzielajcie się w komentarzach, czekam.
Czytasz - motywujesz

poniedziałek, 18 maja 2015

Rozdział XVIII

Rozdział XVIII   Zaskoczyła mnie.
Nie zwracałam już na niego uwagi, jak chce to przyjdzie nie będę się już prosić, może i namieszałam, ale chciałam się pogodzić. Poszłam się pakować na trening już 16.30 ,miałam tylko pół godziny, musiałam się śpieszyć. Spakowałam rzeczy na trening, wsiadłam na rower i pędziłam ile sił w nogach na trening. Podczas jazdy złość minęła, po treningu będzie jeszcze lepiej. Praca wysiłkowa zabija wszystkie złości. Wchodząc do szatni tak jak zawsze zostałam miło przywitana.
-O już jest księżniczka! –krzyknął Kotuś.
-Daj spokój nie mam ochoty teraz gadać. –odpowiedziałam jemu.
-Po meczu będziesz żywsza! –zaśmiał się Piotrek (zastępca Kapitana)
-Dobrze gadasz! Oby.. –dodałam.
Poszłam się przebrać szybko, aby punktualnie wstawić się gotowa u trenera. Wychodząc z pomieszczenia usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Dzwonił Maciek, pewnie chodziło o imprezę.
-No to wszystko załatwione! –powiedział na początek. Zawsze mnie powita jakimiś słowami z zaskoczenia! Momentami to się boje co nowego wymyśli, aż mi serce się zatrzyma!
-No to dobrze, po treningu lecę po Martę i o 20 zaczynamy!
-No to okej, dziękuję jeszcze raz. Ja tak przyjechałbym o 19,30 pomogę wszystko uszykować.
-Nie ma sprawy. Jak mnie nie będzie w domu to ktoś na pewno ciebie wpuści. –dodałam.
-Dobra. No to do zobaczenia. –po tych słowach się rozłączyłam, najwyższy czas na trening.
Niecałe 2 godziny później.
Trening wyjątkowo był krótki, ponieważ Marcinkowi się gdzieś śpieszyło. No nie ukrywam, mi też i to bardzo! Jak głupia wybiegłam z stadionu prosto do szatni.
Po przebraniu się biegłam po rower, tam co zastałam zaskoczyło mnie! Przy moim rowerze stał Krzysiek, czyżby zmądrzał??
-Nie no, nie wierzę… –stanęłam 4 metry od niego z niedowierzeniem.
-Wiem postąpiłem szczeniacko, nie miałem tego na myśli… Mam gorszy, ale to już moja sprawa. Muszę kontrolować nad sobą. Przepraszam. –powiedział do mnie z lekkim żalem.
-No wybaczam. –uśmiechnęłam się słodko do niego. –Choć tu do mnie. –Pozwoliłam mu się przytulić do mnie.
-Za niecałe 20 minut Marta podobno przyjeżdża. –zaśmiał się. –Zróbmy tak. Pojedziemy razem na dworzec, tam ciebie zostawię a ja pojadę do domu przygotować wszystko na imprezę i widzimy się w domu.
-Dziękuję. –pocałowałam go. Cieszę się, że Krzysiek się ze mną pogodził i chce mi pomóc.
Wsiedliśmy na jeden rower i pędziliśmy na dworzec przez centrum Zakopanego. Podróż minęła nam szybko, a jak niewygodnie! Myślałam, ze ten bagażnik jest wygodniejszy! Myliłam się… Teraz pozostaje mi ból pośladków… Pożegnałam się z Krzyśkiem, po czym pobiegłam na peron. Na moje szczęście pociąg dopiero nadjeżdżał. Marta, Martą zawsze zagubiona. Pięć minut mnie szukała, czyżby już nie poznawała swojej „Kochanej Kuzyneczki” ?
-No tu jesteś! –krzyknęłam do niej stojąc za nią, aż podskoczyła ze strachu.
-Matko nie strasz ludzi! –powiedziała przerażona. –Normalnie ciebie nie poznałam. –no i wyszło na moje, tak dawno się nie widziałyśmy, że już nie pamięta jak ja wyglądam.
-No widzisz. –zaśmiałam się z niej.
-Nie no na serio, zmieniłaś się kobieto! –dodała.
-Dobra. No to Zamawiam taksówkę i jedziemy do domu, czeka cię ciekawy wieczór.
-Już wiem co ty kombinujesz… -jak ona mnie zna (śmiech)
-Oj… nie przesadzaj.
Jadąc taksówką razem z moją kuzynką zdziwiłam się sama… Chyba ona się zmieniła, lub to tylko Dobra mina do złej gry. Ją stać na wszystko. Ostatnio w moim życiu dzieją się same cuda, a może ona naprawdę mnie polubiła?? Nie wiem, nie mogę wyciągać wniosków. Trzeba przeczekać ten weekend, zobaczymy skutki później.
-Ale wasz dom się zmienił… -mówiła rozglądając się po otoczeniu naszego domu.
-Na zewnątrz i wewnątrz. –dodałam.
-No to jak idziemy? Chcę zobaczyć resztę. –Marta cieszyła się jak małe dziecko, było w niej widać starą, małą, miłą, pomocną Martę, taką jaką lubiłam. Po tym programie się strasznie zmieniła, no cóż popularność ją zmieniła, wydaje jej się, że jest lepsza ode mnie. Wchodząc do domu przeszkodziła mi jedna rzecz, Sędzicka stanęła na środku korytarzu i nie szła dalej, tylko podziwiała.
-Matko do ciebie! Jak ja tutaj dawno nie byłam. –uśmiechnęła się do mnie. –Wiesz co mi się kojarzy z tym miejscem, tu gdzie akurat stoję, pamiętasz? Jak byłyśmy małe razem z Piotrkiem bawiłyśmy się galaretką, biegaliśmy po całym domu. Nie pamiętam dokładnie jak to zrobiłam, ale moja porcja truskawkowej słodyczy wylądowała na suficie. Śladu już nie ma. –zaśmiała się. Kiedy to opowiadała coś czułam, że będzie dobrze w ten weekend. A ja już się tak bałam.
-Już powspominałyśmy to możemy iść dalej. –uśmiechnęłam się do niej miło.
-No witam Panie! –z kuchni wyskoczył Misiek, zaskoczył moją kuzynkę.
-Nie przedstawisz nas? –wtrąciła się.
-Już, już. Marta to jest Krzysiek, mój chłopak. No i Krzysiek to jest ta Marta. –zaśmiałam się razem z nim.

Po przywitaniu poszłam ją zaprowadzić do jej pokoju po czym zeszłam pomóc w przygotowaniach Krzyśkowi.

*                        *                           *                             *                           * 
Może i krótki, ale miało tak być. 
Marta coś się zmieniła na lepsze, ale to źle wróży dla głównej bohaterki.
Jak widzicie blog się trochę zmienił, to ułatwi wam poruszanie się po nim. Jeszcze coś popoprawiam, ale to muszę pomyśleć nad tym.
Czytasz - Motywujesz.

niedziela, 17 maja 2015

Nowości

No okej, na blogu zrobię kilka zmian. 
Będzie on się nazywać "Narkomanka??" tak jak to opowiadanie. Można powiedzieć ,że to będzie tylko blog tego opowiadania, kolejne opowiadanie nowy blog :)
Przepraszam ,ale dzisiaj nie dam rady wstawić nowego rozdziału. Zróbmy tak ,że w niedzielę nie będzie nowych rozdziałów, ok?
Może tak być? Niedziela to czas dla rodziny, trzeba ją dobrze wykorzystać.
 Alutka

piątek, 15 maja 2015

Rozdział XVII

Rozdział XVII   Co ja najlepszego zrobiłam…
Odłożyłam list na blat i poszłam się ogarnąć do łazienki. Wzięłam dość długi, gorący prysznic. Właśnie takiego czegoś mi brakowało! Nie taki orzeźwiający jak zimny ,ale pomocny dla ciała. Nie zajęło mi to dużo czasu, ubrana ,odświeżona poszłam szykować śniadanie dla naszej dwójki. Miałam nadzieję ,że Leja wstanie jak najszybciej, prawie 12 godzina a my jeszcze nie zjedliśmy śniadania. Wchodząc do kuchni usłyszałam bardzo mi znajomy ,miły śmiech. Oczywiście, że był to Krzysiek.
-Mogłaś mnie budzić a nie.. Ty ubrana ,śniadanie robisz a ja w samych bokserkach zaspany… Mogłaś mnie budzić. –krzyczał wchodząc do łazienki. Nawet go nie widziałam ,nie przywitał się tylko od razu wybrał kierunek, łazienka.
Przy śniadaniu planowałam mu opowiedzieć o wszystkim, o liście który zostawiła mi mama, o tym jakie mamy zadanie do wypełnienia.
Pokroiłam pomidora i ogórka w kosteczki, dodałam sałatę i sos ziołowy. Już szykowałam talerze do posiłku ,ale poczułam mocne ,oj bardzo mocne ściśnięcie w biodrach, już myślałam ,że zemdleję. Miał taką siłę ,a ja nie byłam na nią odporna. Już zginałam się na ziemię. Widocznie on nie pomyślał ,że mnie to ,aż tak boli. Siłę ma, ale to nie powód ,żeby ją okazywać na mnie.
-No przestań! –krzyknęłam wściekła na niego. Nie wiedziałam dlaczego on to zrobił… Dla żartów?? Może myślał, że to ,aż tak nie boli. Mylił się!
-Oj przepraszam. –zasmucił się widząc mnie całą bladą. Chwycił mnie za ramiona i zaprowadził na kanapę. –Nie wiedziałem ,że to zrobiłem z taką siłą, to nie moja wina. –przepraszał ,ale ja i tak mu nie dawałam za wygraną.
-Nie twoja.. A kogo?! –krzyczałam na niego uginając się z bólu. Cholernie to bolało.. A ból mnie nie odpuszczał. Po moich słowach zamilkł, zrozumiał, mam taką nadzieję. W milczeniu ruszył w stronę kuchni.
Po chwili wrócił ze szklanką wody, nie czekał na moją reakcję, położył się obok mnie i wręczył mi szklankę z wodą. Napiłam się po czym go przytuliłam. Nie mogłam się cały czas na niego złościć, kocham go, a robiąc takie rzeczy zbliżam się do straty osoby którą bardzo kocham i chcę z nią być.
-Przepraszam ,że tak na ciebie wrzeszczałam ,ale to cholernie bolało. Masz siłę no okej. Jeśli jest coś nie tak, jesteś zły to wyżywaj się na czymś innym ja nie jestem przedmiotem. Idź rąbać drzewo, to pomaga, a przy takiej sile jeszcze lepiej, szybciej mija. Jak coś nie tak to powiedz ja zawsze wysłucham, od tego przecież jestem. –przepraszałam go i tłumaczyłam ze spokojem. On słodko się uśmiechnął i mnie przytulił. Czułam ,że coś go gryzie.. Ten ścisk nie był przypadkowy, coś musiało być tym powodem.
Po miłym incydencie poszliśmy w końcu zjeść śniadanie.
-Miałam tobie mówić. Dzisiaj przyjeżdża Marta opowiadałam tobie o niej. –powiedziałam do niego kiedy zauważyłam ,że jego talerz robi się pusty. Na moje słowa zrobił minę zaskoczonego, czyżby nie wiedział o kim mówię?? Nie kumaty ,zakręcony coś dzisiaj ten Misiek.
-Marta, Marta.. Niech pomyślę.. –zamilczał na chwilę. –A już wiem! –chyba ogarnął. –To ta blondyna co nie? Dobrze mówię? –no dobrze, dobrze mówi.
-Co z tobą jest człowieku? –zapytałam ze zdziwieniem. Przecież poniedziałek-wieczór wszystko okej ,dalej reszta tygodnia też. A dzisiaj? Już świruje, jeszcze trochę i stracę cierpliwość. Nie ukrywam nie mam za bardzo cierpliwości dla ludzi.
-Sam już nie wiem… -powiedział to ze smutkiem, coś musiało się stać. Ale dlaczego nie chce mi o tym powiedzieć, porozmawiać. Przecież on zawsze może na mnie liczyć. Zawiodłam się lekko na nim.
-No dobra to już twoja sprawa, ale mógłbyś słuchać jak już mówię do ciebie. –musiałam mu to powiedzieć bo widziałam ,że myślami jest całkiem gdzieś inaczej.
-Ja ciebie nie słucham? –powiedział oburzony. Zerwał się z krzesła i poszedł na dwór. Co ja najlepszego zrobiłam??
Poszłam do swojego pokoju, położyłam się na łóżko, nawet nie położyłam spadłam. Ledwo się trzymałam na nogach, powodem tego mojego stanu był mocny ucisk w biodrach. Zaczęłam płakać z bólu i smutku. Obiecałam sobie ,że nie będę go odsuwać od siebie ,a jak na razie to jestem coraz bliżej tego do czego nie chciałam dopuścić!! Jaka ja głupia. Chwyciłam za telefon, na wyświetlaczu pojawiło mi się powiadomienie „1 nieodebrane połączenie, 2 wiadomości”. Dzwonił Maciek, nie miałam zielonego pojęcia o co może mu chodzić, nie chciałam odzwaniać nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, nawet z nim. Poszłam dalej, we wiadomości. Jedna od Aśki ,druga od Maćka.
Asia: „Słyszałaś może już o imprezie u Maćka? Podobno Krzysiek też zaproszony, to ,ale on się zdziwi jak was razem zobaczy.” Jaka impreza?? O czym ona w ogóle gada?!  Od razu postanowiłam jej odpisać, opowiedziałam jej o dzisiejszym zajściu i wytłumaczyłam jej.
Maciek: „No cześć Alutka, przepraszam ,że dopiero piszę no ,ale najważniejsze ,że w ogóle! Dzisiaj impreza o 20 u mnie w domu. Wpadnij jeśli chcesz. Będziesz mile widziana.” No to teraz już wiem o co chodziło Aśce.. Chwilę myślałam co mu odpisać ,ale serce mi podpowiadało ,żeby odezwać się do niego. Postanowiłam zadzwonić.
Długo nie czekałam ,aby odebrał telefon już po kilku sekundach usłyszałam jego radosny głos.
-No cześć, miło ciebie słyszeć, a dawno nie słyszałem tego miłego, ciepłego głosu. –zaśmiał się. Typowy początek rozmowy z Mańkiem, brakowało mi takiego czegoś.
-No hejka. –odpowiedziałam. Zacięłam się ,ponieważ nie wiedziałam co dalej mówić, na szczęście po chwili ruszyłam dalej. –Jeśli chodzi o imprezę to chętnie wpadnę, lecz jest mały problem. Dzisiaj około 19 przyjeżdża Marta, zapewne wiesz kogo mam na myśli. –gdy tylko usłyszał imię Marta zaśmiał się. Mi wcale nie było do śmiechu. 3 dni z nią to piekło. Będzie to najgorszy weekend w moim życiu! –Ty się nie śmiej bo przyjeżdża ,aż na weekend! Najgorsze to ,że rodzice wyjeżdżają w delegację i zostaję sama.
-To żaden problem, wpadaj z nią. A jak będzie jakiś problem to dzwoń, pomogę, zawsze do usług.
-Wiesz co mam pomysł. –olśniło mnie. –U ciebie w domu jest mama, nie będziemy jej przeszkadzać ,u mnie nikogo nie ma może lepiej, aby impreza odbyła się u mnie.
-Nie, nie będę tobie robić problemów.
-Ale przecież to czysta przyjemność, a nawet lepiej jak Marcie nie będzie się podobać to się zamknie w pokoju i problem z głowy. –zaśmiałam się. Dobry humor do mnie powrócił.
-Dobra jak wolisz, mi to tam obojętnie, mnie roboty. –po ostatnim słowie wybuchł śmiechem, nie byłam inna, nie mogłam się powstrzymać, też zaczęłam się śmiać.
-To jak? 20 u mnie? Poinformuj resztę.
-No okej nie ma sprawy. –odpowiedział po czym zakończyliśmy rozmowę.
Ta rozmowa poprawiła mi humor, no i bardzo dobrze! Teraz tylko muszę iść przeprosić tego mojego nerwusa. Coś czuję, że nie będzie to takie łatwe! Wkurzył się na mnie i to bardzo! Było to stanowczo po nim widać, trochę mi to zajmie.
Jak postanowiłam tak zrobiłam. Zeszłam na dół ,do ogrodu. Walił jak głupi piłką o mur, z taką siłą ,że strach się bać do niego podchodzić! Usiadłam na ławce kilka metrów od niego, tak dla bezpieczeństwa.

-No przepraszam, nie chciałam ,żeby to tak wyszło.. Wiesz jaka jestem ,czasem mi nerwy puszczają ,no i efekty takie.. No sam widzisz. Przepraszam. –chciałam do niego podejść ,ale nie pozwolił na to. Cały czas piłka była pod jego kontrolą. –No nie udawaj. –nie myliłam się, jeszcze trochę muszę poczekać na efekty. –No okej nie chcesz to nie! –krzyknęłam wychodząc z ogrodu ,zamykając drzwi.

*                       *                       *                         *
Jest! 17 rozdział ,zmieściłam się w czasie, jest dobrze!
Sama nie wiem dlaczego ,ale już zaczynam myśleć o nowym opowiadaniu.. Głupia ja :P Prolog już napisany.. Bohaterowie opisani, role przydzielone, przebieg wydarzeń obmyślony.. Masakra, o czym ja myślę.. (śmiech)

Dobra prawda teraz taka.. lekko się zawiesiłam w pisaniu ciągu dalszego.. Zagubiłam się ,pomysły które miałam w głowie uciekły, zgubiłam sens pisania.. Tak jakoś dziwnie, nie wiem co dalej.. Nie cieszy mnie pisanie tak jak kiedyś... Jest was coraz mniej, to też mnie martwi! Pisać mogę cały czas dla siebie ,ale czy to ma sens publikowania?
Liczę na was ,że mi pomożecie w pisaniu.. jakieś pomysły? Jeśli tak to dzielcie się nimi. Czekam na komentarze.
Zostawcie jakiś ślad po sobie.